Info
Ten blog rowerowy prowadzi exit87 z miasteczka Szczecin / Olsztyn. Mam przejechane 11745.60 kilometrów w tym 5.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 18643 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Lipiec1 - 0
- 2018, Maj1 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Czerwiec1 - 0
- 2017, Maj1 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Grudzień2 - 0
- 2016, Listopad1 - 2
- 2016, Czerwiec5 - 0
- 2016, Maj13 - 2
- 2016, Kwiecień6 - 0
- 2016, Marzec11 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2015, Wrzesień3 - 0
- 2015, Sierpień7 - 0
- 2015, Czerwiec2 - 0
- 2015, Maj7 - 0
- 2015, Kwiecień16 - 2
- 2015, Marzec20 - 4
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Grudzień2 - 0
- 2014, Listopad3 - 0
- 2014, Październik14 - 0
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień4 - 0
- 2014, Lipiec1 - 0
- 2014, Czerwiec6 - 0
- 2014, Maj19 - 0
- 2014, Kwiecień10 - 0
- 2014, Marzec12 - 1
- 2014, Luty11 - 0
- 2013, Październik3 - 0
- 2013, Wrzesień3 - 0
- 2013, Sierpień7 - 0
- 2013, Lipiec3 - 6
- 2013, Czerwiec6 - 7
- 2013, Maj9 - 15
- 2013, Kwiecień7 - 5
- 2013, Marzec10 - 11
- 2013, Luty7 - 8
- 2013, Styczeń12 - 14
- 2012, Listopad1 - 5
- 2012, Wrzesień2 - 0
- 2012, Czerwiec8 - 5
- 2012, Maj11 - 1
- 2012, Kwiecień21 - 0
- 2012, Marzec16 - 0
- 2012, Luty9 - 5
- 2011, Sierpień7 - 0
- 2011, Lipiec22 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 4
- 2011, Maj15 - 18
- 2011, Kwiecień8 - 0
50-100 km
Dystans całkowity: | 4047.58 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 81:22 |
Średnia prędkość: | 23.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.72 km/h |
Suma podjazdów: | 7880 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 165 (84 %) |
Suma kalorii: | 18393 kcal |
Liczba aktywności: | 57 |
Średnio na aktywność: | 71.01 km i 3h 07m |
Więcej statystyk |
- DST 61.16km
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyspy Kanaryjskie 2012 - 27.02.2012 - poniedziałek - port Arrecife - tuż za Haria
Poniedziałek, 27 lutego 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0
Dziś pobudka około godz. 7 rano. Noc bezchmurna i super gwiaździsta. W nocy momentami silniejsze podmuchy wiatru. W trasie jesteśmy już około godz. 8. Jedziemy na początku w kierunku Tahiche drogą numer LZ-1. Po drodze odwiedzamy dom Cesara Manrique – obecnie fundację jego imienia. Niestety muzeum jest czynne dopiero od godz. 10 , więc jedziemy dalej. Z godziny na godzinę było coraz goręcej i słońce mocniej grzało. Dalej jadąc główną drogą tuż za Guatizą zwiedzamy „z zewnątrz” ogród botaniczny - Jardin de Cactus. Później w kierunku Orzoli jedziemy wzdłuż wybrzeża – widoki są niesamowite ! Po drodze mija nas wielu pro zawodników na rowerach z górnej półki cenowej. Warunki do uprawiania kolarstwa szosowego i nie tylko, są w zasadzie przez cały rok. W dodatku stan dróg i krajobrazy, jeszcze bardziej potwierdzają wybór Wysp Kanaryjskich jako świetnego miejsca do jazdy i treningu. W Orzoli robimy przerwę na obiad. Około godz. 15-16 słońce smażyło nadal niemiłosiernie. Za Orzolą zaczął się długi (9-10km) morderczy podjazd na Mirador del Rio. Mirador po hiszpańsku oznacza punkt widokowy. Drogami LZ-204 , LZ-201 i LZ-203, kilometr po kilometrze wjechaliśmy na mirador. Widok na wysepkę - La Graciosa – był wprost nieziemski ! Warto było zostawić trochę zdrowia na podjeździe dla takich widoków. Po wizualnych doznaniach zjeżdżamy drogą LZ-202 i LZ-10 do miejscowości Haria. Przy okazji wyrównuje swój rekord prędkości (72 km/h). Tuż za miastem rozbijamy namiot z super widokiem na wysokie wzniesienia. Mocno zmęczony, kładę się spać.
Guatiza - okolice Jardin de Cactus, gdzie znajduje się ogród botaniczny
przed wejściem do ogrodu, rośnie sobie taki oto kaktus :)
ogólnie w ogrodzie rośnie 1420 gatunków kaktusów pochodzących nie tylko z Lanzarote
droga wzdłuż wschodniego wybrzeża Lanzarote w kierunku Orzoli - po prawej na horyzoncie wyspa Isla Alegranza
widok na La Graciosę - po prawej stronie Mirador del Rio - na żywo nie do opisania !
malownicze miasteczko Haria
Galeria - kliknij
- DST 50.83km
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyspy Kanaryjskie 2012 - 26.02.2012 - niedziela - Playa Honda - port Arrecife
Niedziela, 26 lutego 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0
Wstajemy rano około godz. 9, szybkie śniadanie i myślimy jak naprawić hamulce. Reakcje ludzi, którzy widzieli nas, nasz dobytek i miejsce w którym się rozbiliśmy – były bezcenne. Na początku pojechaliśmy promenadą do Arrecife – stolica wyspy – mając nadzieję, że znajdziemy w niedzielę jakiś czynny sklep lub wypożyczalnię rowerów. Mijamy wielu rowerzystów i pieszych. W centrum znaleźliśmy jeden sklep rowerowy, niestety był zamknięty. Przy okazji zwiedziliśmy nabrzeże Arrecife i zamek Castillo de San Gabriel. Popytaliśmy kilka osób o serwis lub wypożyczalnię rowerów i głównie słyszeliśmy, że coś powinno być w Puerto del Carmen – kilka kilometrów na wschód od Arrecife i lotniska. Słońce grzało już o tej porze bardzo solidnie jak na zimową porę. Na miejscu, napotkane osoby podpowiadały nam jakieś miejsce przy promenadzie. Pytaliśmy dalej, nawet miejscowych policjantów przy porcie, gdzie trwał karnawał. Po chwili zgubiliśmy się jakoś nawzajem, więc pojechałem sam szukać sklepu. Koniec końców znalazłem mały serwis z wypożyczalnią rowerów przy Playa Grande w Puerto del Carmen. Tam miły Anglik – złota rączka, cudownie przywrócił mój rower do miejmy nadzieję pełnej dyspozycji i sprawności. Przy okazji wyregulował mi jeszcze tylną przerzutkę i dopompował opony do 4 atmosfer. W głowie miałem już straszną kwotę jaką mi przyjdzie zapłacić. Na szczęście, za całość zapłaciłem raptem 10 Euro. Po tej przygodzie w dużo lepszych humorach pojechaliśmy z powrotem do Arrecife. W międzyczasie zrobiliśmy rewelacyjne zdjęcia i nagraliśmy kilka filmików. Na obiad zrobiliśmy sobie hot-dogi. Obejrzeliśmy też całkiem ciekawy zameczek Castillo de San Jose. Namiot rozbiliśmy tuż za portem i zamkiem, w bardzo malowniczym plenerze. Aktualnie już około godz. 19 zaczyna się ściemniać, namiot postawiliśmy ok. godz. 19.30. Na spanie wzięło nas po godz. 22.
pierwszy nocleg na Wyspach Kanaryjskich (okolice Playa Honda) - około 100 metrów od Oceanu Atlantyckiego
widok na Playa Honda (typowa dla Lanzarote - niska zabudowa) oraz wulkaniczną plażę nad Oceanem Atlantyckim
zatoka w stolicy wyspy - Arrecife
zamek - Castillo de San Gabriel - Arrecife
wybrzeże Arrecife - w tle wulkaniczne stożki
charakterystyczny krajobraz Lanzarote
zachód słońca - plaża w Arrecife
- DST 68.87km
- Czas 03:34
- VAVG 19.31km/h
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
zwiedzanie Zamościa i trasa Płoskie-Kocudza
Środa, 20 lipca 2011 · dodano: 07.08.2011 | Komentarze 1
20 lipca - środa [Płoskie-Kocudza]
68.87km
3:33:59h
Vsr = 19.31km/h
Temp. 18-30C
Dzisiaj pierwszy oficjalny dzien po naszej wspolnej wyprawie po Polsce. Jednakże co tego dnia mnie spotkalo, również ‘dorzucilo’ troche punktow do mojego doświadczenia.
Na początku około godz. 10 pojechalismy z Piotrkiem do centrum Zamościa na male zwiedzanie. Wiecej info - kliknij ! Pogoda była sloneczna, około 30 stopni w cieniu. Jechalo się bardzo przyjemnie. Po kilku kilometrach dojechaliśmy na miejsce. Ogolnie miasto bardzo ladne z indywidualnym klimatem. Oryginalne zabytki, sporo miejsc aktualnie było w przebudowie.
czesc fortyfikacji zamojskiej twierdzy oraz katedra pw. Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła – dawniej kolegiata, renesansowa bazylika z przełomu XVI i XVII w. (w remoncie) i wolno stojaca dzwonnica - Zamość
kule po pociskach z II Wojny Światowej - czesc fortyfikacji zamojskiej twierdzy
pomnik Jana Zamoyskiego - Zamość
pomnik i dawny Pałac Zamoyskich - Zamość
konne powozy - Zamość
Ratusz przy Rynku Wielkim – symbol miasta, jeden z najcenniejszych zabytków, manierystyczno-barokowy, z wachlarzowymi schodami i 52-metrową wieżą, od północy połączony z niższą, dobudowaną w XIX w. oficyną (początkowo więzienie, z wejściem od strony Rynku Solnego), po prawej stronie kamienice ormiańskie - Zamość
Rynek Wielki - Zamość
zabytkowe kamienice - okolice Rynku Wielkiego - Zamość
synagoga w Zamościu (ul. L. Zamenhofa/ul. Bazyliańska) – późnorenesansowa, I poł. XVII w.
kościół franciszkanów pw. Zwiastowania NMP (ul. S. Staszica – pl. Wolności) – największy kościół na Starym Mieście w Zamościu, barokowy, poł. XVII w.
widok na jedyny zachowany bastion VII z trasą turystyczną - Zamość
bastion VII - Zamość
bastion VII - Zamość
pomnik w hołdzie zolnierzom polskiego panstwa podziemnego Batalionów Chłopskich i Ludowego Zwiazku Kobiet - Zamość
pomnik Żołnierzy Armii Krajowej – ul. Partyzantów, za Bastionem VII - Zamość
bastion VII - w srodku - trasa turystyczna - Zamość
bastion VII - w srodku - trasa turystyczna i sklepy - Zamość
bastion VII - gorna czesc, na zewnatrz - Zamość
bastion VII - widok z zewnatrz - Zamość
bastion VII - sztywne chlopy :P - Zamość
żołnierze artylerii garnizonowej - trasa turystyczna w bastionie VII - Zamość
żołnierze 13 pułku piechoty i moździerz francuski - bastion VII - Zamość
w tej kamienicy mieszkal i tworzyl Bolesław Leśmian (poeta) 1878-1937 - Zamość
widok na Panstwową Szkołę Muzycznż I i II stopnia im. Karola Szymanowskiego w Zamościu
Ratusz i Rynek Wielki - Zamość
Po zwiedzaniu wróciliśmy ponownie do dziadków Piotrka. Jako, ze pogoda nadal dopisywala to zrobiliśmy sobie grilla. :) Szkoda, ze pozniej czekalo mnie ‘krecenie’, bo posiedziałbym chetnie troche dłużej. Po obiedzie, powoli zbierałem się do wyjazdu i po krotkim pozegnaniu około godz. 16 byłem już w drodze do mojej znajomej ze studiow – Eweliny. :)
przygotowania do trasy - Płoskie
Do Kocudzy - bo tam mieszka, było około 50 kilometrow, wiec w sumie rzut beretem (przynajmniej tak mialo być). Lecz nie spodziewalem się, ze warunki w czasie jazdy zmienia się, az tak drastycznie.
Im bliżej byłem Szczebrzeszyna, tym czarne chmury coraz bardziej kłębiły sie nade mną. Tempo było bardzo dobre z lekkim wiatrem w plecy. Niestety burza dopadla mnie w Szczebrzeszynie, wiec musialem się gdzies schowac i przeczekac nawałnicę. Po 1,5 godziny stwierdziłem, ze nie ma co już czekac, chociaż jeszcze kropilo. Jako, ze powoli robilo się już pozno, a nie chciałem jechac po zmroku, wiec ruszyłem. Do celu zostalo około 30 kilometrow, tymczasem temperatura spadla do około 18 stopni, wiec zrobilo się dosyc zimno.
Pozostale kilometry to już jazda w deszczu i walka z samym soba. Zimno, deszcz i wiatr w twarz – to co rowerzyści lubia najbardziej. :P Sila woli w tym momencie była najwazniesza przeciwko takim warunkom. Około godz. 20 dojechalem na miejsce. Caly mokry, zlany do suchej nitki, ale zadowolony, ze kolejne wyzwanie pozytywnie zaliczyłem. (przy okazji pokrowce na buty Author’a cos się nie sprawdzily, pozniej przetestuje je jeszcze raz) Mina i zaskoczenie mojej znajomej – Eweliny – bezcenne. :) Jej krotki komentarz, gdy dotarłem na miejsce – ‘wariat !’. Zgadzam się. :)
Pozniej pozostalo mi skorzystac z jej gościny, troche się osuszyc i odpocząć. Wieczorem opowiedziałem o wspolnej wyprawie po Polsce.
- DST 94.15km
- Czas 04:29
- VAVG 21.00km/h
- VMAX 66.72km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 13 [Ustrzyki Górne-Ropienka]
Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0
Dzien 13 – 17.07.2011 niedziela [Ustrzyki Górne-Ropienka]
94.15km
4:29:48h
Vsr = 20.93km/h
Temp. 24-26C
Po wczorajszym luzniejszym dniu, dzisiaj także miał być odpoczynek od ciezaru sakw. Zeszla noca była zimna i wilgotna - lekko zmarzłem. Poranek wita nas słońcem i niegroźnymi jasnymi chmurkami. Dzisiaj kolejny dzien jazdy po bieszczadzkich terenach :)
zbieramy sie - pole namiotowe PTTK - Ustrzyki Górne
Andrzej już troche wczesniej ułożył dzisiejsza trase, która tak jak wczorajsza miala swój odcinek terenowy. Po sniadaniu, male zakupy w pobliskim sklepie i jedziemy.
Bieszczady - Ustrzyki Górne
Na początku czekal nas podjazd na wczorajsza Przełęcz Wyżniańską (855 m n.p.m.), ta sama droga co jechalismy wczoraj. Na przeleczy maly odpoczynek i zjeżdżamy do Brzegów Górnych i skrecamy w kierunku Dwernika.
zjazd z Przełęczy Wyżniańskiej w kierunku Brzegów Górnych
Teraz czekal nas zjazd przez dobre kilkanaście kilometrow! :) Srednia oscylowala w granicach 40-50km/h. To mi się podoba ! :) Po dojechaniu do wsi skrecamy na droge, która wiedzie wzdloz Sanu. Bardzo malownicza trasa – polecam ! Chociaz przeszkadzalo troche to, ze miejscami jest mocno kamienista, wiec wytelepalo nas dosyc mocno.
chmielowe kaskady na Sanie - okolice wsi Chmiel
dalsza jazda wzdloz Sanu
San - okolice wsi Zatwarnica
Bieszczady i San - okolice wsi Krywe
inne ujecie - Bieszczady i San
Przejezdzamy przez miejscowości Rajskie, Sakowczyk, Bukowiec. W miedzyczasie dowiadujemy się, ze dziewczyny i nas woz techniczny czekaja w Wołkowyji nad jeziorem Solińskim.
fragment jeziora Solińskiego - okolice Wołkowyji
Tam robimy sobie przerwe. Idziemy na obiad do pobliskiej restauracji. Po odpoczynku Andrzej i ekipa ida skorzystac z kapieli w jeziorze. My jedziemy dalej i umawiamy się, ze nas dogonia na trasie i zabierzemy sakwy. Droga powiatowa numer 895 przejezdzamy przez Solinę – niedziela po poludniu i ladna pogoda sprawily, ze były tam dzikie tlumy. Wiec zwawym tempem, wykorzystując to, ze nie mamy jeszcze sakw na bagażnikach dojechaliśmy do miejscowości Uherce Mineralne (brzmi jak jakas czeska wioska :P). Przy okazji w drodze na jednym ze zjazdow wyrownuje wlasna prędkość maksymalna i to bez dokręcania. W Uhercach, które pozegnanie i już z sakwami na pokladzie ruszamy w dalsza droge.
Uherce Mineralne - stacja kolejowa
Ostatecznie na nocleg docieramy do miejscowości Ropienka. Tam znajdujemy miejscowe gospodarstwo agroturystyczne i rozbijamy się na trawie tuz obok domu. Dogadujemy się z właścicielem, ze zaplacimy symboliczna kwote za możliwość przenocowania tutaj, dodatkowo możemy skorzystac z lazienki.
tutaj dzisiaj spimy :) - Ropienka
Po odpoczynku i wieczornym piwie, idziemy spac.
- DST 77.29km
- Czas 03:55
- VAVG 19.73km/h
- VMAX 66.72km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 12 [Osławica-Ustrzyki Górne]
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0
Dzien 12 – 16.07.2011 sobota [Osławica-Ustrzyki Górne]
77.29km
3:55:42h
Vsr = 19,67km/h
Temp. 24-26C
Po pobudce witam się z ekipa Andrzeja, która przyjechala zeszlej nocy. Poranek wita nas chmurami, ale z przebijającym się co jakis czas słońcem. Dzisiaj i jutro czeka nas z Piotrkiem ‘luzniejszy’ dzien w gorach :) Z tego względu, ze mamy woz techniczny z dziewczynami na pokladzie :), wiec czeka nas jazda przez Bieszczady bez sakw.
nasz domek letniskowy i woz techniczny :)
Po solidnym sniadaniu i spakowaniu reszty ekwipunku do samochodu, udaliśmy się z chłopakami (Andrzej i Michal) na zdobywanie Bieszczad. Po tylu dniach jazdy z sakwami, teraz czujemy się, jakby ktos nam zwolnil zaciągnięty wczesniej hamulec reczny. Zapewne na najwyższe przelecze w Alpach pewnie byśmy wjechali bez najmniejszego problemu :D
jedziemy !
Kilometr, dwa po starcie mamy dosyc powaznie wygladajaca sytuacje - Michałowi wkręciła się tylna ‘workowa’ sakwa w kolo. Na szczescie wyglądało groznie, a skonczylo się jedynie na strachu i pokaznym sladzie na asfalcie od hamowania i zlamanej jednej lub dwiema szprychami. Postanowilismy szybko podjechac na miejsce noclegu i wrzucic szybko feralna sakwe do auta. Dalej droga przebiegala już bez wiekszych niespodzianek. Na jednym z pierwszych zjazdow, lekko dokrecajac pobilem rekord życiowy - licznik pokazal 66,72km/h (bez sakw).
taki sobie domek w gorach - Bieszczady
Jechalismy droga powiatowa numer 897 w kierunku Cisnej. Przed miejscowością Żubracze skręciliśmy w las i dalej jadac droga szutrowa/kamienista dotarliśmy do schowanej wśród drzew wsi – Solinka.
odcinek terenowy - gdzies przed Solinką
mała awaria pompy ssąco tłoczącej z wariatorem na przedniej łopatce wirnika (:D:D) - okolice Solinki
Pozniej jadac sciezka, gdzie po obu stronach drogi lezaly ścięte drzewa dojeżdżamy do wsi – Roztoki Górne.
droga przez las - w kierunku wsi Roztoki Górne
no i z gorki ! - kawalek przed wsia Roztoki Górne
Od tamtego momentu wjeżdżamy wkoncu na asfalt. Po drodze oczywiście podziwiamy dzikie tereny i super krajobrazy ! Mijamy wioske Liszna i jestesmy spowrotem na drodze numer 897. Po kilku kilometrach dojeżdżamy do Cisnej. Tam maly korek na drodze, co powoduje, ze w pore nie zdążyłem się wypiac z SPD i przy zerowej prędkości zrobiłem ‘bęc’ na asfalt, akurat na kontuzjowane kolano ;/ pech! Przy okazji robimy mala przerwe, kupujemy kilka potrzebnych rzeczy w sklepie i jedziemy dalej w kierunku Ustrzyk Górnych. Po drodze wspinamy sie po kilku serpentynach i robimy mala przerwe w Wetlinie. Po postoju zaczynamy kolejna wspinaczke i wjeżdżamy na jedna z przełęczy.
widok z jednej z przeleczy na Połoninę Wetlińską
Pozniej jazda w dół z super widokiem na serpentyny i gory!
zjazd ! - widok na Połoninę Caryńską - w drodze do Brzegów Górnych
jedziemy.. ! - Połonina Caryńska
..i jedziemy po serpentynach !
Za wsia – Brzegi Górne kolejny podjazd na Przełęcz Wyżniańską (855 m n.p.m.), dawniej zwana Prislip – przełęcz leżąca w Bieszczadach Zachodnich pomiędzy Berehami Górnymi a Ustrzykami Górnymi.
widok z Przełęczy Wyżniańskiej (855 m n.p.m.) w kierunku Brzegów Górnych - Bieszczady
Mala przerwa i jedziemy już zjazdem do samych Ustrzyk Górnych. Na licznych zjazdach prędkość oscylowala w graniach 50-60km/h i ponad, co nie było czyms wyjatkowym – wkoncu jesteśmy w gorach ! :)
Ustrzyki Górne - widok na okoliczne szczyty - Bieszczady
W Ustrzykach kontaktujemy się z dziewczynami, i dowiadujemy się, ze czekaja już na nas na campingu PTTK nad rzeka Wołosaty. Rozbijamy się tam z namiotami. Pozniej to już czas relaksu. Piwo, poker i spanie.
terenowy odcinek narysowany na oko, pozniej skoryguje nieco trase:
- DST 83.01km
- Czas 04:59
- VAVG 16.66km/h
- VMAX 63.41km/h
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 6 [Pławnica-Głębinów]
Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 3
Dzien 6 – 10.07.2011 niedziela [Pławnica-Głębinów]
83,01km
4:59:04h
Vsr = 16,65 km/h max Speed 63,41km/h
W nocy była burza, ale nie była ona powazna. Jedynie troche deszczu i poszla sobie gdzies dalej. Wstajemy rano i wita nas znowu slonce. W zasadzie nic nowego na tej wyprawie. Szybko suszymy rzeczy, a to co nie zdążyło wyschnąć wrzucamy na bagażnik. Na sniadanie od gospodarzy dostajemy ciepla herbate (po kilku dniach wyprawy smakuje wyjatkowo:)) i po kawalku ciasta! Wow! – pozytywne zaskoczenie. Dostajemy jeszcze maly prezent w postaci wizytowki. Rowerzysci na pewno mile widziani. Jeśli ktos chce skorzystac to polecam – www.agrowypoczynek.com
zbieramy sie! - gospodarstwo agroturystyczne - Pławnica
wjezdzamy.. !
.. na szczyt !
Po sniadaniu udaliśmy się w droge i kolejna rowerowa wpinaczke. Jako, ze poprzedniego dnia zjechaliśmy z gor i wjechaliśmy na Kotlinę Kłodzką, która jak wiadomo lezy w ‘dole’, to tym razem musieliśmy znow wjechac pod kolejna ‘górkę’ :) Od rana slonce już calkiem solidnie grzalo. No to ruszamy – droga powiatowa 392 w kierunku Stronia Śląskiego. Jadac przez Masyw Śnieżnika zaczynamy mozolna wspinaczke. Na początku nie wiedziałem co mnie czeka :P , ale wkrotce się dowiedziałem. Wymagajacy odcinek z licznymi serpentynami.
w drodze na przełęcz Puchaczówka
ekstremalny wypas owiec ! - w drodze na przełęcz Puchaczówka
Wjezdzam na najniższej możliwej przerzutce - jade bardzo powoli (6-8km/h). Kilka razy musze się zatrzymac i odpoczac. Leje wode z butelki prosto na glowe i kark. Koniec końców wreszcie docieramy na przełęcz Puchaczówka (897 m.n.p.m.) Tutaj wiecej info - kliknij !
wikipedia
przełęcz Puchaczówka
Kilka fotek, chwila oddechu i zjeżdżamy :) Trzeba hamowac, żeby za bardzo się nie rozpędzić. ‘TIR’ szybko nabiera prędkości, a na jakiejs serpentynie latwo można wylecieć :P Na dolnym odcinku zjazdu,przed Sienną pobijam wlasny rekord prędkości (bez dokręcania) i wynosi teraz 63,41km/h.
zjazd ! - w dole Sienna
stoki - widok z Siennej
W Stroniu Śląskim jedziemy dalej droga numer 392 i dojeżdżamy do Lądka-Zdrój. Tam robimy mala przerwe i zwiedzamy miasto.
zabytkowy kosciol - Lądek-Zdrój
barokowe i renesansowe kamieniczki oraz neorenesansowy ratusz - Lądek-Zdrój
barokowa figura wotywna na rynku dłuta Michaela Klahra - Lądek-Zdrój
Nastepnie jedziemy droga powiatowa numer 390 przez Góry Złote w kierunku Złotego Stoku. Kolejna wspinaczka i liczne serpentyny. Kawalek za Lądkiem-Zdrój dogania nas jakis szosowiec i pyta gdzie i skad jedziemy. Okazuje się ,ze jest z Poznania i od 20 lat mieszka w Lądku-Zdrój i własnie pojechal sobie machnac jakas pętelkę. Wjezdzamy razem na sama gore. 722 m.n.p.m. Szosowiec zjezdza już sam i my tez. Odcinek jest dosyc dziurawy, wiec hamujemy co chwila. Widoki super !
w drodze do Złotego Stoku przez Góry Złote
Serpentynami dojezdzamy do Złotego Stoku. Tam chwila odpoczynku, fotki i jedziemy dalej.
kosciol parafialny p.w. niepokalanego poczęcia NPM - zbudowany w latach 1875-76 w stylu neogotyckim - Złoty Stok
Po drodze zajeżdżamy do starej kopalni złota. Zwiedzamy tylko z zewnatrz - nie ma kto rowerow przypilnowac i nie mamy, az tyle czasu. Dalej jedziemy droga krajowa numer 46 na wschod – ruch duzy, ze względu na niedzielne słoneczne popoludnie. Omijamy Paczków i jezioro Otmuchowskie.
jezioro Otmuchowskie - w drodze do Otmuchowa
W miedzyczasie dokręcam imbusa w SPD, bo cos się poluzowal i nie moglem się wpiąć. Zatrzymujemy się w Otmuchowie na lody i male zwiedzanie :)
Kościół pw. św. Mikołaja i Franciszka Ksawerego w Otmuchowie
ratusz - Otmuchów
fontanna - Otmuchów
Robi się coraz pozniej, wiec myslimy już o jakims miejscu na nocleg. Chcemy skorzystac z tego, ze sa jeziora w pobliżu i rozbic się gdzies nieopodal – stad dzisiaj niewielka liczba kilometrow. Padło na Głębinów nad jeziorem Nyskim – kilka kilometrów przed Nysą. Dojechalismy na pole campingowe i za pare zlotych mogliśmy rozbic się gdzie chcemy - akurat była niedziela po poludniu, wiec ludzie się już zwijali do domow. Rowery gospodarze schowali nam do hangaru :D Widoki na krajobraz były bardzo fajne! Jeszcze piwo na dobry sen i można isc spac :)
- DST 62.81km
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
przez Puszczę Bukową nad Jezioro Glinna
Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 0
Pomysl wspolnego wyjazdu rowerowego nad Jezioro Glinna zrodzil sie 2 dni temu na ognisku. Tam jeszcze nie bylem, wiec sie zgodzilem.
Po imprezie, jakos udalo mi sie wstac o godz. 9. Miejsce zbiorki bylo na Pomorzanach - godz. 10 oficjalnie. Ostatecznie po ogarnieciu siebie i sprzetu wyruszylismy przed 11.
Tego dnia juz od rana bylo cieplo, a z czasem upal byl coraz wiekszy. Ogolnie mowiac, jadac ze mna grupa nie przejawiala jakies ponad przecietnej kondycji, wiec przerwy byly dosyc czestym widokiem. Ale przeciez to niedzielny spokojny wyjazd. Przynajmniej taki byl plan :)
Jadac spokojnym tempem w cieniu przez Autostrade Poznanska bylo calkiem fajnie. W Podjuchach juz tak dobrze nie bylo. Czekal nas 2-3 km podjazd. Calkiem wymagajacy nawet dla bardziej zaawansowanych. Jadac wsrod drzew waska asfaltowa droga przez Puszcze Bukowa, przejezdzamy przez Przełęcz Trzech Braci. Mijamy takze najwyzszy punkt Wzgórz Bukowych - Góra Bukowiec 148,4 m n.p.m. Na skrzyżowaniu drog robimy maly odpoczynek i skrecamy na Binowo. Teraz czeka nas milszy etap podrozy. Stromy zjazd. Tyle, ze w drodze powrotnej trzeba bedzie podjechac pod to wzniesienie. Ale poki co, nie myslimy narazie o tym :) Mijamy Binowo Golf Club i dojezdzamy do rozwidlenia drog. W sklepiku robimy jeszcze male zakupy i jedziemy dalej. Niestety po chwili wjezdzamy na stara, zapewne przedwojenna kostke i tak w niezbyt komfortowych warunkach telepiemy sie 2-3km. Slonce grzeje niemilosiernie i juz myslimy, zeby jak najszybciej wskoczyc do wody. Nawet z rowerem :D Wkoncu dojezdzamy do osrodka wypoczynkowego. Na mini plazy z pomostem tloczno. Niestety rowniez nie za czysto. Brak jakichkolwiek pojemnikow na smieci. Woda calkiem ciepla :) Pogrillowalismy, pokapalismy sie i jakos po 17 zaczelismy sie ogarniac w droge powrotna. Niestety nadal bylo goraco jak w piekle, wiec jechalo sie malo komfortowo. Szczegolnie po tej kostce. Zaraz za Binowem czekal na nas calkiem dlugi podjazd, ktory wczesniej byl zjazdem :P Ale za to na skrzyzowaniu przy Bukowcu juz mielismy z gorki :) W Podjuchach zatrzymalismy sie jeszcze na krecone lody ! mniam :) warto bylo jechac, nawet w taki upal :D
Przez Autostrade Poznanska docieramy na Pomorzany. Widac juz ciemne chmury nadciagajace od strony Gryfina i Niemiec. Ja jade dalej przez Waly Chrobrego i Niebuszewo dojezdzam do domu. Deszcz mnie nie dogania :)