Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi exit87 z miasteczka Szczecin / Olsztyn. Mam przejechane 11745.60 kilometrów w tym 5.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy exit87.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:894.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:55.91 km
Więcej statystyk

Wyspy Kanaryjskie 2012 - 16.03.2012 - piątek - camping Montana Roja - lotnisko Aeropuerto de Tenerife Sur

Piątek, 16 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Dzisiejszą noc dobrze przespałem. Była to moja ostatnia noc pod gołym niebem – było ciepło – około 15’C. Do godz. 3-4 nad ranem mocno wieje, później wiatr nieco słabnie. Rano pochmurnie, ale w ciągu dnia wypogadza się. Wstaję bez pośpiechu, jem śniadanie i około godz. 10 idę na plażę. Leżę sobie tak kilka godzin i odpoczywam. Przy okazji wyrównuje opaleniznę :) Później na niebie - chmury i słońce na zmianę. Wiatr jest nadal silny, a fale całkiem spore. Następnie wracam na camping i dalej odpoczywam. Około godz. 16.15 zaczynam się powoli zbierać. Ruszam i jadę na lotnisko – tzw. odcinek dojazdowy. Pokonujęmoje ostatnie kilometry rowerem na tej wyprawie. Droga na mapie przy lotnisku jest niestety nie przejezdna, więc muszę pojechać około 3-kilometrowy odcinek po autostradzie – nie pierwszy raz. Jest lekko z górki, więc średnio kręcę 35-45 km/h. Po godzinie jestem na miejscu. Na lotnisku zamawiam grillowanego steka z frytkami i surówką – za około 6 euro. Niestety nie był to dobry wybór, ponieważ mięso było bardzo ‘gumowate’. Nawet surówka i frytki smakowały jakoś inaczej. Mówi się trudno. Następnie znalazłem ustronne miejsce na rozłożenie i spakowanie roweru z sakwami. Nieco ponad 2 h ‘zabawy’ i gotowe. Poćwiczę jeszcze i będzie jak w pit-stopie F1 :) Teraz pozostaję mi jedynie poczekać do jutra rana na otwarcie bramki.

17.03.2012 – sobota

Czekanie dobiega końca. Odprawa zaczyna się po godz. 4. Kontrola na bramce poszła bez problemu. Startujemy według planu około 6.10. Lot numer FR 5553 spokojny. Widok prawdopodobnie na Alpy - rewelacyjny. Lądujemy i odbieramy rowery. Pakujemy się do busa i jedziemy. Pogoda ładna jak na marzec – dosyć ciepło i słonecznie. Na granicy jesteśmy z dobrym czasem, bo około godz. 17.15. Po krótkiej przerwie i następnej godzinie dojeżdżamy do Jeleniej Góry. Chłopaki podrzucają mnie na dworzec PKS. Dowiaduję się, że niedawno odjechał autobus do Wrocławia i następny jest dopiero o godz. 20.30. Mam trochę czasu. Wieczorem jest już chłodno. Poczułem, że nie jestem już na Wyspach Kanaryjskich. W końcu autobus podjeżdża. Płacę 37 zł za bilet studencki + 4 zł za bagaż. Sporo jak za odcinek 142 kilometrów. O godz. 23.45 dojeżdżam do Wrocławia. Sądziłem, ze pociąg wlecze się długo, ale jak widać PKS-y są nie wiele szybsze. Zabrakło mi jakieś 10-15 minut, żeby zdążyć na pociąg do Szczecina. Z ciężką i nieporęczną torbą nie tak łatwo się przemieszcza. Następny pociąg mam za około 3,5 godziny. Kupuję bilet i idę zjeść jakiegoś fast fooda. Jak wcześniej wspomniałem, obecnie trwa przebudowa dworca głównego we Wrocławiu i czasami ciężko przyjezdnym się w tym połapać. Ale nie to jest najgorsze. Poraziła mnie wszechogarniająca patologia. Na samym dworcu jak i dookoła niego. Co jak co, ale w Szczecinie nie jest to, aż tak widoczne. Bezdomni którzy śpią po kątach. Jegomoście co chwila proszący o brakujące 50 groszy na wino. Brud i smród. Naćpani nastolatkowie. Jednym słowem – zostałem w dosadny sposób sprowadzony na Ziemię. Ot taka polska rzeczywistość. Na szczęście pozytyw w tym wszystkim, że spotkałem też dwójkę spoko chłopaków z Poznania.

-Epilog-

18.03.2012 – niedziela

Pogadaliśmy sporo, więc czas jakoś w miarę szybko zleciał. Pociąg przyjechał bez większego opóźnienia. Zapakowaliśmy się. Po drodze miło było usłyszeć komentarz, że w torbie niesiemy zwłoki :D Około godz. 3.30 opuszczam Wrocław. W wagonach dosyć tłoczno. W II klasie ciężko znaleźć 3 wolne miejsca, więc ładujemy się do I klasy. Niestety konduktor nie daje nam za długo posiedzieć. W końcu znajdujemy wolny przedział na końcu składu. Torba i rower jest kilka wagonów bliżej lokomotywy. Dalsza droga bez przygód. W Szczecinie jestem bez opóźnienia około godz. 9.45. Na niebie lekkie chmury, słońce i dosyć ciepło jak na polskie warunki. W ten oto sposób kończy się ta opowieść..


plaża Playa de las Tejitas i szczyt Montana Roja


również takie miejsca można spotkać na Teneryfie - okolice lotniska Teneryfa Sur


ostatnia prosta - lotnisko Teneryfa Sur

Galeria - kliknij




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 15.03.2012 - czwartek - Zona Recreativa ‘Ohio’ - camping Montana Roja

Czwartek, 15 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

W nocy było tym razem cieplej – nocleg na wysokości około 1550 m.n.p.m. Temperatura około +7’C. Ale nie jestem już sam na Zonie. Przyjechało później kilka osób. Spałem jak zwykle na jednym ze stołów. Toalety na szczęście są otwarte (na poprzedniej zonie były zamknięte). Śniadanie, ogarnięcie się i wyruszam po godz. 8. Dzisiaj solidne zakwasy, ale nie ma co się dziwić. W dodatku nabawiłem się małej kontuzji dużego palca lewej stopy. Dobrze, że na początku przede mną wyjątkowo długi zjazd drogą numer TF-38. Prawie godzina jazdy w dół bez pedałowania. Szkoda, że nawierzchnia jest średniej jakości. Widoki za to pierwsza klasa :) Przejeżdżam przez miejscowość Ohio i docieram do Tamaimo, gdzie robię małe zakupy. Dalej ciągle jadąc z górki dojeżdżam na punkt widokowy – Mirador Archipenque, z którego maluje się niesamowity widok na klify Los Gigantes ! Robią wrażenie nawet z daleka. Nie mówiąc już o podpłynięciu łodzią z dołu. Następnie jadę drogą numer TF-47 wzdłuż zachodniego wybrzeża Teneryfy. Ruch samochodowy jest duży, także w słońcu robi się gorąco. Dookoła mnie mnóstwo plantacji bananów. Po pewnym czasie docieram do głównych kurortów na południu Teneryfy – Playa de las Americas oraz Los Cristianos. W jednej z chińskich restauracji zamawiam obiad – kurczak w ananasach z ryżem i warzywami – ta przyjemność kosztuje mnie około 9 euro. Po odpoczynku ruszam w dalszą drogę. Udaje mi się prawie nie błądzić. Pomimo, że posiadam mapę w dużej skali. Następnie jadę dalej na wschód drogą numer TF-655 – wzdłuż autostrady TF-1. Za miejscowością Cho zaczyna coraz mocniej wiać. Na zjeździe do Los Abrigos rzuca mną już dość solidnie. Sakwy i rower działają jak wielkie żagle. Ostatecznie około godz. 17, udaję mi się dojechać na miejsce mojego dzisiejszego noclegu – camping Montana Roja przy Playa de las Tejitas. Okazuje się, że na recepcji pracuje Polka :) Wymieniamy kilka zdań i na koniec oznajmia mi, że Szczecin to ładne miasto. Zgadzam się z nią :) Płacę pierwszy i ostatni raz za nocleg - około 6 euro. Ogólnie z tego miejsca na lotnisko mam raptem kilka kilometrów, więc postanawiam, że jutrzejszy dzień będzie dniem wolnym :) Nadal wieje bardzo mocno. Kąpiel, kolacja i można iść spać.


miasteczko Tamaimo


Acantillados de los Gigantes


widok z drogi TF-47 na Pico Viejo - dookoła plantacje bananów


plaża Playa de las Americas, w tle Corona Forestal i wulkan Teide

Galeria - kliknij




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 14.03.2012 - środa - Zona Recreativa ‘La Lajas’ - Zona Recreativa ‘Ohio’

Środa, 14 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Rzeczywiście. Zeszła noc była najzimniejsza podczas całej wyprawy. Nad ranem mój licznik wskazywał -1’C. Myślałem już nad tym, żeby wyciągnąć folię NRC, ale jakoś dałem radę dotrwać do rana. Miałem także ‘wizytę’ dzikiego psa lub wilka. Trochę się wystraszyłem, ale jak szybko się pojawił, tak szybko sobie poszedł. Dzisiaj czeka mnie najważniejsze – atak na szczyt wulkanu – Pico del Teide – 3718 m.n.p.m. Startuję około godz. 7.40. Na miejsce, gdzie zostawiam rower dojeżdżam dosyć szybko. Jestem o godz. 9.45. Rano jest nadal zimno, zaledwie kilka stopni na plusie. Jem śniadanie, zabieram co potrzeba i w drogę :) Szlak zaczyna się przy głównej drodze, na południe od Montana Blanca. Pierwsze kilometry to łagodne podejście. Dalej to już całkiem konkretna i solidna ściana. Wchodzę w butach SPD i blokach. Jak się później okazało, nie był to za dobry pomysł. Po niedługim czasie mam problem z lewą stopą. But zaczyna obcierać mi piętę i Achillesa. Pomyślałem sobie - nie po to jechałem takich kawałek świata, żebyś się teraz poddać ! Nigdy ! Jakoś kombinuję i powoli wspinam się do góry, robiąc dosyć częste przerwy z uwagi na wysokość i mniejszą ilość tlenu w powietrzu. Mijam schronisko Refugio de Altavista na wysokości około 3260 m.n.p.m. W okolice górnej stacji kolejki Teleferico – 3555 m.n.p.m. – docieram po około 3,5 h wspinaczki. Moje okienko wejścia na szczyt jest między godz. 15-17. Jednak udaję mi się dogadać ze strażnikami i zaczynam atak szczytowy już około godz. 14. Według strażników mam około 60-80 minut na wejście i zejście. Wejście na szczyt zajmuje mi około 25-30 minut. Widoki są nie do opisania ! Także to, co wtedy się czuję ! Na górze wieje jak cholera. W dodatku czuć zapach siarki unoszący się w rozrzedzonym powietrzu. Temperatura jest na poziomie około -2’C. Robię zdjęcia i filmiki. Następnie zaczynam powoli schodzić w dół, wciąż chłonąc widoki i otaczającą rzeczywistość. Na zejściu mam problem z duży palcem w lewej stopie. Na dole jestem po około 2,5 h. Jest już dosyć późno – godz. 17.45. Szybko ogarniam się i wyjeżdżam z parku. Czuję w nogach dzisiejsze podejście. Jedzie się dosyć sprawnie i za granicą parku na szczęście czeka mnie zjazd. Po drodze orientuję się, że ktoś buchnął mi pompkę :( Muszę teraz być jeszcze bardziej czujnym, żeby nie złapać kapcia. Na Zona Recreativa jestem chwila przed godz. 19, więc jeszcze mam około 20-30 minut zanim zrobi się ciemno. Szybka kolacja i padam zmęczony, ale mega szczęśliwy i zadowolony !


wulkan Teide - widok z płaskowyżu


tutaj zaczyna się trudniejszy fragment szlaku - konkretna ściana :)


widok ze szlaku na południową część krateru i Parku Narodowego


na szczycie ! - Pico del Teide 3718 m.n.p.m. - wiało jak cholera ! - temperatura na górze wynosiła -2'C


panorama południowej częśći Parku Narodowego


widok z drogi TF-38 na Pico Viejo (3130 m.n.p.m.)

Galeria - kliknij




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 13.03.2012 - wtorek - Chasna - Zona Recreativa ‘La Lajas’

Wtorek, 13 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Dzisiejszą dosyć zimną noc wyjątkowo dobrze przespałem. Chłód obudził mnie około godz. 3 nad ranem. Było wtedy jedynie +3’C. Jakoś dotrwałem do rana. Spakowałem się i po około 3 kilometrach wspinaczki robię przerwę na śniadanie w Aguamansie – ostatnia miejscowość przed wjazdem do parku. Po chwili jadę już drogą numer TF-21 pośród leśnych drzew. Wyżej i wyżej. Z rosnącą wysokością widoki są coraz bardziej zdumiewające ! Poziom chmur – na wysokości około 600-800 m.n.p.m. – jest już poniżej mnie. Wygląda jak kosmiczny dywan, który pokrywa północną część wyspy i Ocean Atlantycki. Na horyzoncie widać także jedną z wysp kanaryjskich – La Palmę. Kręcę bez pośpiechu kilometr po kilometrze. W końcu jestem na granicy parku narodowego Teide – na wysokości około 2000 m.n.p.m. Widoki dookoła są jeszcze bardziej oszałamiające ! Skręcam na wschód w kierunku Observatorio Atmosferico, żeby pobić własny rekord wysokości na rowerze. Po drodze zaliczam jeszcze Mirador Correl del Nino. Ostatecznie przy centrum astronomicznym wjeżdżam na wysokość około 2360 m.n.p.m. Wracam z powrotem tą samą drogą i dalej jadę przez płaskowyż parku narodowego Teide. Drogą numer TF-21 mijam kilka punktów widokowych. Krajobrazy wyglądają kosmicznie, dosłownie jak nie z tej Ziemi ! Ciężko opisać je słowami, nawet zdjęcia i filmiki oddają panujący tam klimat jedynie w bardzo niewielkim stopniu. Pomiędzy dolną stacją kolejki – Teleferico del Teide, a Mirador Tabonal Negro spotykam Piotrka. Jedzie w przeciwnym kierunku. Wymieniamy kilka zdań i każdy kręci w swoją stronę. Okazuję się, że dzisiaj był na szczycie wulkanu. Mój atak zaplanowany jest na jutro. Zaczyna robić się już późno, więc jadę przez malowniczy płaskowyż i opuszczam park narodowy. Zatrzymuję się kawałek za granicą parku, w specjalnie wyznaczonym miejscu – Zona Recreativa ‘La Lajas’ – na wysokości około 2100 m.n.p.m. Rozkładam się na jednym ze stołów. Jestem sam. Zapowiada się zimna noc.




Corona Forestal i dywan z chmur nad północnym zboczem Teneryfy


teleskopy w Instituto Meteorologico, na drugim planie Teide


kosmiczny krajobraz w Parku Narodowym Teide - na płaskowyżu


wulkaniczne formy - Park Narodowy Teide


La Gomera - otoczona dywanem chmur o zachodzie słońca


Zona Recreativa - 'La Lajas' (ok. 2100 m.n.p.m.) - forma darmowego campingu z wodą, WC i miejscami do grillowania - w nocy temp. -1'C

Galeria - kliknij




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 12.03.2012 - poniedziałek - La Orotava - Chasna

Poniedziałek, 12 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Kolejna nie za dobrze przespana noc. Niestety komary chciały posmakować mojej krwi :P Tak to czasami bywa, jak się śpi pod gołym niebem w gęstym i wilgotnym terenie. Wstaje rano około godz. 7. Śniadanie i szybkie golenie zarostu na twarzy, żebym ludzi nie odstraszał :) Udaję się do informacji turystycznej po materiały. Następnie odwiedzam Cabildo de Tenerife – miejscowy urząd - i załatwiam kilka spraw związanych z moim pobytem w parku naturalnym Corona Forestal i w parku narodowym Teide. Dalej zaczynam zwiedzanie. Więcej chodzę niż jeżdżę. Podsumowując mój 2 godzinny spacer - rzeczywiście bardzo ładne miasteczko położone na zboczu. Jest jedną z najstarszych i najładniejszych architektonicznie miejscowości na Teneryfie. Z licznymi zabytkami i atrakcjami. Choć dwie godziny to stanowczo za mało na dobre zwiedzanie i zobaczenie większości miejsc. Jednakże mogę z pewnością polecić to miejsce innym ! Następnie jadę do Puerto de la Cruz. Na miejscu poznaję sympatycznego mieszkańca miasta. Z rozmowy okazuje się, że mieszkał kilka lat w Nowym Jorku, a jego współlokatorem był Polakiem :) Dalej zwiedzam polecone mi miejsca i po około 2 godzinach wyjeżdżam. W międzyczasie udaje mi się w końcu wydrukować kartę pokładową na lot powrotny. Z ciekawości dowiaduje się także, że w Polsce temperatura jest o kilkanaście stopni niższa niż teraz na Teneryfie :) Robię jeszcze ostatnie zakupy w Lidlu i Sparze, przed ostatecznym wjazdem do parków. Gdzie sklepów oczywiście brak. Jadę przez La Orotavę i zaczynam mozolną wspinaczkę. Wraz ze wzrostem wysokości i późniejszą porą robi się coraz chłodniej i bardziej wilgotno. Udaję mi się znaleźć miejsce na nocleg w miejscowości Chasna. Tuż obok głównej drogi. Jestem na poziomie chmur, na wysokości około 800-850 m.n.p.m. Zapowiada się chłodna noc.


wulkan Teide i północne zbocze Teneryfy o poranku


zabytkowe kamienice w La Orotavie


La Casa de los Balcones (1632 rok) - La Laguna


Puerto de la Cruz


Puerto de la Cruz


bar na zakręcie :)

Galeria - kliknij




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 11.03.2012 - niedziela - 4 km za San Andres - La Orotava

Niedziela, 11 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Rano budzi mnie piękna słoneczna pogoda i wspaniałe widoki na okoliczne góry. Zaczynam długi podjazd przez pasmo gór Anaga. Nie wysokie – najwyższy szczyt liczy 1024 m.n.p.m, ale urzekające urodą. Krajobrazy i widoki są niesamowite ! Jest bardzo zielono i zatrzymuję się co chwila, żeby zrobić zdjęcia. Kilometr po kilometrze wjeżdżam coraz wyżej. Wilgotność wzrasta, temperatura jest przyjemna. Jedzie się bardzo dobrze. Samochodów prawie brak. W górnej partii gór, jadę drogą wśród lasów liściastych. Bardzo klimatycznie, poczułem się jakbym był w Polsce :) Na horyzoncie widać Gran Canarię. Również co jakiś czas zza drzew wyłania się mój główny cel – wulkan Teide. Docieram na Mirador Pico del Ingles – około 920 m.n.p.m. Roztacza się z niego zachwycający widok na północną część Teneryfy oraz wulkan Teide ! Następnie zjeżdżam w dół na kolejny punkt widokowy Mirador de Jardina. Później z górki jadę przez miasteczko Las Mercedes. Po drodze mija mnie kolumna zabytkowych aut, prawdopodobnie z lat dwudziestych XX wieku. Po krótkim czasie jestem w La Lagunie. Bardzo ładne i klimatyczne miasteczko. Posiada wiele ciekawych miejsc i zabytków do obejrzenia. Polecam wybrać się tam osobiście. Z uwagi na dzisiejszy dzień sporo ludzi jest w centrum. Kilka ulic dalej zatrzymuję się w restauracji. Zamawiam tureckiego kebaba, do tego pieczone ziemniaki i cola :) Po odpoczynku ruszam w dalszą drogę. Przejeżdżam obok północnego lotniska i dalej jadę drogą równolegle do autostrady TF-5. Widoki są przednie, z górującym wulkanem Teide. Dookoła mnie pola winnych krzewów. Tuż za Cuesta de la Villa zaliczam Mirador de Humboldt z widokiem na winnice położone na zboczu. Po kilku kilometrach jestem w La Orotavie. Jest już późno, wiec szukam miejsca na nocleg. Udaje mi się znaleźć szczęśliwie opuszczony i zarośnięty kawałek terenu w centrum miasta. Idę spać.


góry Anaga - widok w kierunku San Andres


południowa część gór Anaga, poniżej na wybrzeżu San Andres i Gran Canaria na horyzoncie


takie widoki zostają na długo w pamięci ! - Teneryfa


kolumna zabytkowych samochodów, prawdopodobnie z lat nastych, dwudziestych XX wieku - w drodze do La Laguna


La Laguna


północne zbocza Teneryfy charakteryzują się dużą ilością winnic - powyżej park naturalny Corona Forestal

Galeria - kliknij




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 10.03.2012 - sobota - Las Palmas (port) - prom - 4 km za San Andres

Sobota, 10 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Kolejna noc z kategorii tych nieprzespanych. Bardziej to wyglądało jak leżakowanie i co jakiś czas nieco głębszy sen. Miejsce na spanie dosyć oryginalne – pomiędzy kontenerami w porcie – około 50 metrów od promów Naviera Armas. Wstaje przed godz. 7. Kupuję bilet i wchodzę na prom. Opłata za rejs w tym przypadku wyniosła mnie 20,95 euro z rowerem. Statek wypływa równo o godz. 8. Według kapitana kurs na Teneryfę potrwa około 2,5 godziny. W rzeczywistości w Santa Cruz de Tenerife – stolica Teneryfy - jestem o godz. 11. Jest ciepło około 24-25’C. Na niebie chmury i słońce, które raz po raz wychyla się śmielej z poza nich. W centrum kupuję i wysyłam ostatnią pocztówkę do znajomych. Później zamawiam ‘normalny’ obiad. Kanaryjska tortilla za całe 3,5 euro - bardzo dobra :) Żołądek ma się już dobrze. Na koniec pytam właściciela o miejsce, które jest na okładce mojej mapy – Playa de las Teresitas. Po odpoczynku ruszam drogą numer TF-11 w kierunku San Andres. Po krótkim czasie jestem na miejscu. Super miejsce, bardzo ładne i klimatyczne ! W dodatku nie ma zbyt wielu ludzi o tej porze dnia i roku. Około godz. 15 zatrzymuję się na dłużej i robię sobie odpoczynek pod palmami :) Nawet o tej godzinie słońce mocno grzeje. Podobnie jak u nas w Polsce, tyle że w lipcu lub sierpniu. Po 2 godzinnym odpoczynku, około godz. 17 zbieram się w dalszą drogę. W San Andres dwa razy błądzę zanim udaje mi się wjechać na właściwą drogę – TF-12. Powoli jadę serpentynami w górę. Słońce zaczyna zachodzić za szczytami. Rozglądam się za miejscem do spania. Udaje mi się znaleźć w miarę ciche miejsce w dolinie, nieopodal głównej drogi. Widoki dookoła robią na mnie wrażenie. Dzisiejszy dzień był luźniejszy. Głównie z uwagi na prom, kondycję po zatruciu oraz modyfikację trasy.


symbolem Santa Cruz de Tenerife jest zaprojektowana i wybudowana przez Santiago Calatrava Auditorio de Tenerife


Plaza de Espana w Santa Cruz


kanaryjska wiosna - Santa Cruz


miejsce wiecznego spoczynku, a obok rajska plaża :)


poznajecie miejsce, które jest na okładce mojej mapy ?! :D


w drodze przez fenomenalne góry Anaga !

Galeria - kliknij




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 9.03.2012 - piątek - 1 km przed Mirador de Arena Blanca - Las Palmas (port)

Piątek, 9 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Kolejna noc przespana w oryginalnym miejscu – na półce skalnej w parku naturalnym. Szkoda tylko, że trochę krzywo i nierówno było. Ale jakoś trzeba było spać. Od rana czekał mnie wyjątkowo nie podjazd, a zjazd. Dalsza droga w kierunku Agaete jest jeszcze bardziej widowiskowa ! Bardzo polecam ! Pył skalny, który unosił się w powietrzu dodawał tajemniczości temu miejscu. W nocy pokrył mój rower i resztę rzeczy. Na początku sądziłem, że to jakiś rodzaj mgły. Z uwagi na wczesną porę widoczność nie była najlepsza. Następnie serpentynami jadę w dół i dojeżdżam do Agaete – ładne i klimatyczne miasteczko, na północnym zachodzie Gran Canarii. Objeżdżam miejscowość, robię zakupy i małą przerwę. Następnie ruszam drogą numer GC-2 do Las Palmas, gdzie mam prom na kolejną z wysp - Teneryfa. Najbliższe odpływają o godz. 16 i 22. Po drodze czekają mnie dwa odcinki autostrady. Jestem przygotowany mentalnie na spotkanie z panami policjantami :P Po kilku kilometrach wjeżdżam na pierwszy odcinek i przejeżdżam go bez ‘przygód’. Kolejne kilometry przejeżdżam po remontowanych fragmentach drogi. Ruch jest dosyć spory, ale widoki są także interesujące. Ostatnie kilometry do Las Palmas jadę autostradą. Ostatecznie udaje mi się nie spotkać żadnego radiowozu. Chociaż kilka służb mundurowych minęło mnie w międzyczasie. Wjeżdżam do centrum i robię sobie przerwę na promenadzie przy Playa de las Canteras – główna, czarna plaża w Las Palmas. Okazuje się niestety, że źle spojrzałem na rozkład promów i kursu o godz. 22 dzisiaj nie ma. Zabrakło mi około 30 minut na ten wcześniejszy. Najbliższy wypływa dopiero jutro o godz. 8 rano, więc pozostaje mi spędzić noc w stolicy Gran Canarii. Mam teraz sporo czasu. Robię zakupy. Następnie za jeden uśmiech dopompowuje opony do 4 atmosfer w sklepie rowerowym. W centrum mili ludzie wskazują mi drogę do celu. Jadę jeszcze na plażę. Po drodze poznaję starszego Niemca z Hamburga, który mieszka w Las Palmas. Krótka pogawędka i kawałek dalej na plaży kąpię się w oceanie przy zachodzie słońca. Super klimat i widoki. Na horyzoncie widać wulkan Teide na Teneryfie. Odnośnie zatrucia – to ‘wirów’ w brzuchu już brak, ale żołądek mi się zakorkował :( Do portu docieram przed zmrokiem. Pytam o szczegóły jutrzejszego rejsu. Rozbijam się w porcie, między kontenerami, tuż obok mojego promu.


droga poprowadzona nadmorskimi klifami przez park naturalny Tamadaba - polecam !


skalne ściany w parku naturalnym Tamadaba


park naturalny Tamadaba


Puerto de las Nieves i symbol miasta - skała El Dedo de Dios


zachód słońca nad Gran Canarią - po lewej zabudowania Las Palmas




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 8.03.2012 - czwartek - El Cercado - 1 km przed Mirador de Arena Blanca

Czwartek, 8 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Po średnio przespanej nocy, pod gołym niebem w śpiworze i pod torbą na rower. Ruszam powoli główną drogą. Na początku podjazd malowniczą doliną w kierunku Mogan. W Mogan udaje mi się w lokalnym urzędzie pocztowym wysłać zaległe kartki pocztowe. Mam nadzieję, że dojdą na czas :) Dalej wciąż jadę główną drogą i po kilku kilometrach skręcam na zachód – droga numer GC-200. Krajobrazy dookoła mnie są bardzo malownicze i urozmaicone. Po drodze mijam skałę w kolorze tęczy – Los Azulejos. Niedługo później zdobywam Mirador de Tasartico i zjeżdżam w kierunku miejscowości San Nicolas de Tolentino. Kilka kilometrów dalej w El Lomo nad oceanem robię sobie odpoczynek – 1,5 godzinna drzemka. Coś do jedzenia, szybkie pranie i około godz. 17 wyruszam w dalszą drogę w kierunku Agaete. Po niedługim czasie wjeżdżam na teren parku naturalnego Tamadaba. Zachodzące słońce tworzy bardzo specyficzny klimat i atmosferę dookoła. Widoki są rewelacyjne, a trasa prowadzi serpentynami coraz wyżej. Z minuty na minutę robi się coraz później. Mijam Mirador del Balcon i szukam miejsca do spania. Co jakiś czas mijam tabliczki z napisem – Zona Controlada. Ostatecznie rozbijam się tuż przed zmrokiem, na półce skalnej - około 1 kilometr przed Mirador de Arena Blanca. Ogólnie zatrucie powoli przechodzi, ale nadal jestem mocno osłabiony. Poza tym dzisiaj ‘pękło’ 5000 km na moim Definite :)


wiatrak-młyn - Mogan


przedziwna kolorowa formacja skalna - Fuente de Los Azulejos


El Lomo - Playa de la Aldea


nadmorskie klify w parku naturalnym Tamadaba




Wyspy Kanaryjskie 2012 - 7.03.2012 - środa - San Fernando - El Cercado

Środa, 7 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 0

Zeszła noc była ciężka. Bez namiotu i Piotrka, z zatruciem pokarmowym. Miejsce do spania znalazłem już na nieprzytomnego, gdzieś na obrzeżach San Fernando. Spałem za jakąś halą, na placu gdzie ma powstać jakaś nieruchomość. Jestem niewyspany. Humor nie najlepszy. Jadę do centrum. Jem jakieś lekkie śniadanie. Rzut oka na Playa del Ingles. Tłumów nie ma, mało osób na leżach i kąpiących się. Mocno wieje. Natomiast sporo ludzi wędruje przez rezerwat naturalny – Las Dunas de Maspalomas - znany z piaszczystych wydm. Dalej jadę wzdłuż wybrzeża przez gęstą zabudowę kurortów, hoteli i pensjonatów. Ogólnie cała aglomeracja Maspalomas nie przypadła mi do gustu. Wszechogarniająca komercja, nastawienie na zachodniego turystę, a raczej jego $$$. Po niedługiej chwili opuszczam te tereny. W środku dnia, z uwagi na zatrucie i słabą noc, ucinam sobie 2 godzinną drzemkę. Tuż obok pola golfowego. Następnie jadę na zachód wzdłuż wybrzeża drogą numer GC-500. Odcinek z Puerto Rico do Agaete został mi szczególnie polecony przez znajomego. Trasa przez Arguineguin, Puerto Rico do Puerto de Mogan – wszystko komercyjne kurorty - jest ciekawa oraz malownicza, z licznymi klifami. W międzyczasie mam telefoniczny kontakt z Piotrkiem. Jest szansa, że uda się wspólnie dokończyć wyprawę. Przez zatrucie cały dzień jedzie mi się ciężko. Sporo sił kosztuje mnie jazda w takim stanie. Dzięki głowie pokonuje kolejne kilometry. Myśląc pozytywnie jakoś jadę do przodu. W Puerto de Mogan zatrzymuje się na plaży. Robię jeszcze zakupy i kieruję się za miasteczko w celu znalezienia miejsca na nocleg. Rozbijam się tuż obok drogi, jeszcze przed zmrokiem w okolicach El Cercado. Przykrywam się torbą na rower i zasypiam w świetle księżyca.


Reserva Natural Las Dunas de Maspalomas


Puerto Rico - jedno z najbardziej znanych miejsc wypoczynkowych na wyspie


Puerto de Mogan o zachodzie słońca

Galeria - kliknij