Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi exit87 z miasteczka Szczecin / Olsztyn. Mam przejechane 11745.60 kilometrów w tym 5.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy exit87.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawa po Polsce 2011

Dystans całkowity:1697.02 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:89:31
Średnia prędkość:18.96 km/h
Maksymalna prędkość:72.78 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:113.13 km i 5h 58m
Więcej statystyk
  • DST 121.31km
  • Czas 05:48
  • VAVG 20.92km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Kellys Definite 2010
  • Aktywność Jazda na rowerze

wyprawa po Polsce 2011 - dzień 15 [Zalesie-Płoskie]

Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0

Dzien 15 – 19.07.2011 wtorek [Zalesie-Płoskie]
121.31km
5:48:52h
Vsr = 20.85km/h
Temp. 28-30C

Jako, ze dowiedziawszy się troche wczesniej, ze Piotrek musi wyjechac do pracy do UK, dzisiaj miał być nasz ostatni etap wspolnej wyprawy. Odcinek miał prowadzic do miejscowości Płoskie – kolo Zamościa, gdzie mieszkaja dziadkowie Piotrka. Z wyliczen wyszlo, ze jest około 90-100 km do pokonania. Zatem w droge !

W nocy troche pokropilo i poranek powital nas chmurami. Jednak z godziny na godzine przejaśniało się i robilo sie coraz cieplej. Po sniadaniu ruszyliśmy droga powiatowa numer 865 i po niedlugim czasie byliśmy w Oleszycach, gdzie odbiliśmy na ‘biala’ droge w kierunku Nowego i Starego Dzikowa. Jedzie się bardzo dobrze. Docieramy niebawem do Starego Dzikowa, gdzie napotykamy cerkiew, która ‘wystepowala’ w filmie Andrzeja Wajdy – ‘Katyń’.


cerkiew z filmu Andrzeja Wajdy - Stary Dzików


cerkiew w środku - Stary Dzików


widok z przodu na cerkiew - Stary Dzików

Miejsce zwiedzaja również napotkani rowerzyści. Po krotkim postoju jedziemy dalej.


cerkiew w Cewkowie - szlak architektury drewnianej

Niestety zamiast skręcić na polnoc w kierunku drogi powiatowej 863 (zadnego znaku nie było ! ;|) – troche bladzimy i wyjeżdżamy ostatecznie w rejonie wsi Adamówka. Mamy do nadrobienia około 20 kilometrow. Idzie dosyc żwawo i wkoncu wjeżdżamy na droge numer 849 w kierunku Józefowa – ogolnie droga slabej jakości - koleiny, dziury, polskie 'łatanie'. Drogą przez sosnowe lasy docieramy do Józefowa, gdzie robimy sobie mala przerwa.


sosnowe lasy - w drodze do Józefowa

Dalej jadac przez Roztocze w kierunku Zamościa napotykamy na remont drogi na sporym odcinku – ruch wahadłowy w kilku miejscach. Musimy tutaj troche mocniej uważać na drodze.


chyba kawalek za daleko pojechalismy ! :D - droga w kierunku Zamościa

Nastepnie już doslownie tuz przed samym Zamościem skrecamy na ‘biala’ droge i jedziemy obok pobliskiego lotniska cywilnego. Po chwili jesteśmy na miejscu, jakos przed godz. 16.
Zostajemy przyjeci jak bohaterowie ! :) Witam się z przemila para. Dalszy dzien spedzamy na wypoczynku, opowieściach i rozmowach. Miałem okazje doswiadzyc osobiście, co to znaczy polska wschodnia gościnnosc. :) W tym miejscu konczy się oficjalna czesc naszej wyprawy. Zatem czas na podsumowanie – czytaj w nastepnej relacji !





WYPRAWA PO POLSCE 2011 (1700 KM w 15 DNI) - PODSUMOWANIE

Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 1

Moja pierwsza wyprawa rowerowa. Pierwsze doświadczenia. W skrocie – mega przygoda ! :) Warto było się wbrac i jechac - bez dwoch zdan ! Polecam każdemu kto chce sprawdzic siebie i wlasne granice, czasami lub zwłaszcza w ekstremalnych warunkach. Wielodniowa wyprawa rowerowa to proba charakteru, sprawdzenie wlasnych możliwości, lepsze poznanie wlasnego organizmu i samego siebie. Nie napisze, ze było latwo lekko i przyjemnie. Bo nie było! Czasami było ciezko , a nawet bardzo ciezko ! Ale jestem mega zadowolony, ze dalem rade i nie poddalem się w momentach prawdy ! :) Aktualnie czekam na kolejne wyprawy (nie tylko rowerowe) i wyzwania! Teraz nieco o samej wyprawie.

Na początku wedlug planu, miala być to wyprawa dookoła Polski wzdloz granic w miesiąc (około 30dni). Już w trasie okazalo się niestety, ze nasza wspolna wyprawa zakonczy się troche wczesniej – ze względu na nie planowany wyjazd za granice mojego współtowarzysza podróży - Piotrka. Może tym razem nie udalo się objechac Polski, ale dla mnie największym sukcesem było przejechanie gór – wzdloz granicy poludniowej, wzdloz głównych pasm górskich – Sudety i Karpaty.
Wyruszylismy ze Szczecina 5.07.2011 , do Zamościa dotarliśmy 19.07.2011. Trasa wyprawy prowadzila przez 8 województw (w kolejności jazdy): Zachodniopomorskie, Lubuskie, Dolnośląskie, Opolskie, Śląskie, Małopolskie, Podkarpackie i Lubelskie.

Łącznie pokonaliśmy około 1700 km w 15 dni ! Dziennie wychodzilo około 110-130 kilometrow.
Całkowite przewyższenie wedlug serwisu bikemap.net wyniosło około 12 190 metrow !
Ustanowilem wlasny rekord Vmax = 72.78 km/h (z sakwami)

Zdobylismy kilka szosowych przeleczy:
- przełęcz Krowiarki (1018 m.n.p.m) - najwyżej położona szosowa przełęcz w całości znajdująca się w Polsce.
- Przełęcz Puchaczówka (897 m.n.p.m.) z Bystrzycy Kłodzkiej przez Idzików
- przełęcz Wyżniańska (855 m n.p.m.) - Bieszczady
- inne mniejsze przełęcze, których nazw nie znam

Sprzet.

W zasadzie bezawaryjna jazda. Co jest niezłym wynikiem, biorac pod uwage dystans i jazde w roznych warunkach – drogowych i atmosferycznych.
- zero ‘gum’
- zero uszkodzonych szprych
Jedynie przeczyszczenie i nasmarowanie lancucha, kasety, przerzutek.

Odżywianie.

- wypite dziesiątki litrow płynów – woda, izotoniki (Powerade, z biedrony i Lidla), coca-cola, piwo :)
- zjedzone kilka/nascie kilogramow bananow :)
- niezliczone ilości słodyczy (batony,czekolady itp.)
- obiady/kolacje - pizza, kebab, zupki chinskie, makarony gotowane na kuchence (butla + palnik MSR)

Ogolnie wszystko co zawiera duza ilość węglowodanów i kalorii.

Noclegi / społeczeństwo.

Spanie na dziko – na polu, pola namiotowe, za kościołem/klasztorem, u siostr Elżbietanek, na ‘ogrodach’ przy gospodarstwach agroturystycznych.
Po drodze spotkaliśmy i poznalismy wiele milych i życzliwych ludzi, którzy pytali się o standardowe rzeczy – skad i dokad jedziemy, gdzie spimy, ile kilometrow dziennie przejeżdżamy itp. Jestesmy bardzo wdzieczni i dziekujemy tym, którzy nam pomogli. Tam gdzie byliśmy, wzbudzaliśmy czasami mniejsze jak i wieksze zainteresowanie - ludzie jakos nie potrafili przejść obojetnie.. :)

Koszty.

Calkowity koszt samej wyprawy wyniosl mnie okolo 400-500 zl ! (15 dni)

Waga.

Rower okolo 13 kg + sprzet 20-22 kg = razem okolo 33-35 kg !

Odnosnie zabranego ‘stuff’u’ - wiele rzeczy się przydalo, jak i wiele nie uzylem ani razu. Po wyprawie jestem bogatszy o wlasne doświadczenia, przemyślenia odnośnie planowania jak i samej wyprawy. Mam nadzieje i jestem tego pewien , ze owa wiedza zaprocentuje w przyszłości ! Do zobaczenia na trasie ! :)

Zacznij działać ! Działanie zawsze przynosi efekty, myślenie nigdy !




  • DST 123.93km
  • Czas 06:20
  • VAVG 19.57km/h
  • VMAX 72.78km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Kellys Definite 2010
  • Aktywność Jazda na rowerze

wyprawa po Polsce 2011 - dzień 14 [Ropienka-Zalesie]

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0

Dzien 14 – 18.07.2011 poniedzialek [Ropienka-Zalesie]
123.93km
6:20:40h
Vsr = 19.53km/h
Temp. 30C vmax = 72.78km/h

Zeszla noc również nie należała do cieplych, ale wschodzące slonce szybko zaczęło mocno grzac. Przed wyruszeniem mielismy już calkiem suchy namiot i pozostale rzeczy. Ogarnelismy się, zjedliśmy sniadanie i po paru chwilach byliśmy już w drodze. Zaraz za Ropienką czekala nas solidna wspinaczka – akurat na sniadanie.


zjazd ! - droga w kierunku Wojtkowa - na horyzoncie góry czy nie góry? :)

Zjezdzajac z wniesienia widzimy przed soba stado krow, które pasza się tuz przy drodze. Jedna cwana wchodzi nam prawie pod kola, ale ostatecznie udaje się uniknąć zderzenia z laciata. Predkosc oscylowala wtedy w granicach 40-50km/h, wiec za fajnie by nie było. Dalsza droga jak i caly dzien to zjazd z gor i wyzyn. Po niedlugim czasie dojeżdżamy do drogi powiatowej numer 890. Jedziemy kilka kilometrow w kierunku Kuźmina i dalej skrecamy na ‘biala’ droge w kierunku miejscowosci Robotycze. Bardzo klimatyczna trasa, praktycznie bez aut, z super widokami i droga wzdloz rzeki Wiar – gdybym nie wiedział gdzie jestem, to pomyślałbym ze w gorach ! :)


droga przez wode - rzeka Wiar


w dolinie wieś Makowa i wyżyny

Jadac tak sobie przez lasy i pola dojechaliśmy do wsi Huwniki – wczesniej krotki, ale za to konkretny podjazd.


panorama wsi Huwniki

Po minieciu tej wsi czekal na nas iście gorski podjazd. Pogoda i temperatura nie sprzyjala pokonywania tego typu podjazdow. Po wjezdzie – a jak ! – czekal na nas solidny zjazd. Wlasnie na tym odcinku w drodze do wsi Aksamanice, ustanowilem swój ‘personal best’ prędkości maksymalnej. Na dlugiej prostej wśród drzew, dokręcając ile można, osiągnąłem prędkość 5 MACH-ow, czyli 72.78km/h (z sakwami). Dalsza droga dojechaliśmy do Fredropola – tam krotki postoj i odpoczynek.


kombajn w polu - droga z Fredropola do Przemyśla

Po niedlugim czasie jesteśmy już w Przemyślu. Zwiedzamy, robimy fotki i odpoczywamy.


późnobarokowy kościół oo. Franciszkanów - Przemyśl


katedra greko-katolicka św. Jana Chrzciciela w Przemyślu


katedra greko-katolicka św. Jana Chrzciciela w Przemyślu


gotyckie prezbiterium katedry - Przemyśl


katedra - Przemyśl


jeden z zegarow na katedrze - Przemyśl


widok na Przemyśl - katedra


panorama Przemyśla - widok z katedry


panorama z innej strony - Przemyśl


wczesnobarokowy kościół oo. Karmelitów - widok z katedry - Przemyśl


Muzeum Dzwonów i Fajek - Przemyśl

Pozniej jadac boczna dróżką wzdloz drogi krajowej numer 77 dojezdzamy do Radymna. Tam znajdujemy miejsce, gdzie serwuja domowe obiady ! :) Wiec za cale 12 zl zamówiliśmy sobie po kotlecie mielonym z ziemniakami plus do tego zupa pomidorowa. Jak dla mnie super. Po odpoczynku ruszyliśmy w dalsza trase. Przez boczne ‘biale’ dukty docieramy do powiatowej drogi numer 865 i jedziemy kilka kilometrow przez Lasy Sieniawskie. Zaczyna się robic już pozno, wiec szukamy miejsca na nocleg. Ostatecznie znajdujemy we wsi Zalesie – na terenie tutejszej Szkoły Podstawowej. Ciche, kameralne miejsce, zamykane na noc. Rozbilismy się, wieczorne piwko i czas spac.


nasze miejsce na nocleg - teren Szkoły Podstawowej w Zalesiu




  • DST 94.15km
  • Czas 04:29
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 66.72km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Kellys Definite 2010
  • Aktywność Jazda na rowerze

wyprawa po Polsce 2011 - dzień 13 [Ustrzyki Górne-Ropienka]

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0

Dzien 13 – 17.07.2011 niedziela [Ustrzyki Górne-Ropienka]
94.15km
4:29:48h
Vsr = 20.93km/h
Temp. 24-26C

Po wczorajszym luzniejszym dniu, dzisiaj także miał być odpoczynek od ciezaru sakw. Zeszla noca była zimna i wilgotna - lekko zmarzłem. Poranek wita nas słońcem i niegroźnymi jasnymi chmurkami. Dzisiaj kolejny dzien jazdy po bieszczadzkich terenach :)


zbieramy sie - pole namiotowe PTTK - Ustrzyki Górne

Andrzej już troche wczesniej ułożył dzisiejsza trase, która tak jak wczorajsza miala swój odcinek terenowy. Po sniadaniu, male zakupy w pobliskim sklepie i jedziemy.


Bieszczady - Ustrzyki Górne

Na początku czekal nas podjazd na wczorajsza Przełęcz Wyżniańską (855 m n.p.m.), ta sama droga co jechalismy wczoraj. Na przeleczy maly odpoczynek i zjeżdżamy do Brzegów Górnych i skrecamy w kierunku Dwernika.


zjazd z Przełęczy Wyżniańskiej w kierunku Brzegów Górnych

Teraz czekal nas zjazd przez dobre kilkanaście kilometrow! :) Srednia oscylowala w granicach 40-50km/h. To mi się podoba ! :) Po dojechaniu do wsi skrecamy na droge, która wiedzie wzdloz Sanu. Bardzo malownicza trasa – polecam ! Chociaz przeszkadzalo troche to, ze miejscami jest mocno kamienista, wiec wytelepalo nas dosyc mocno.


chmielowe kaskady na Sanie - okolice wsi Chmiel


dalsza jazda wzdloz Sanu


San - okolice wsi Zatwarnica


Bieszczady i San - okolice wsi Krywe


inne ujecie - Bieszczady i San

Przejezdzamy przez miejscowości Rajskie, Sakowczyk, Bukowiec. W miedzyczasie dowiadujemy się, ze dziewczyny i nas woz techniczny czekaja w Wołkowyji nad jeziorem Solińskim.


fragment jeziora Solińskiego - okolice Wołkowyji

Tam robimy sobie przerwe. Idziemy na obiad do pobliskiej restauracji. Po odpoczynku Andrzej i ekipa ida skorzystac z kapieli w jeziorze. My jedziemy dalej i umawiamy się, ze nas dogonia na trasie i zabierzemy sakwy. Droga powiatowa numer 895 przejezdzamy przez Solinę – niedziela po poludniu i ladna pogoda sprawily, ze były tam dzikie tlumy. Wiec zwawym tempem, wykorzystując to, ze nie mamy jeszcze sakw na bagażnikach dojechaliśmy do miejscowości Uherce Mineralne (brzmi jak jakas czeska wioska :P). Przy okazji w drodze na jednym ze zjazdow wyrownuje wlasna prędkość maksymalna i to bez dokręcania. W Uhercach, które pozegnanie i już z sakwami na pokladzie ruszamy w dalsza droge.


Uherce Mineralne - stacja kolejowa

Ostatecznie na nocleg docieramy do miejscowości Ropienka. Tam znajdujemy miejscowe gospodarstwo agroturystyczne i rozbijamy się na trawie tuz obok domu. Dogadujemy się z właścicielem, ze zaplacimy symboliczna kwote za możliwość przenocowania tutaj, dodatkowo możemy skorzystac z lazienki.


tutaj dzisiaj spimy :) - Ropienka

Po odpoczynku i wieczornym piwie, idziemy spac.





  • DST 77.29km
  • Czas 03:55
  • VAVG 19.73km/h
  • VMAX 66.72km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Kellys Definite 2010
  • Aktywność Jazda na rowerze

wyprawa po Polsce 2011 - dzień 12 [Osławica-Ustrzyki Górne]

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0

Dzien 12 – 16.07.2011 sobota [Osławica-Ustrzyki Górne]
77.29km
3:55:42h
Vsr = 19,67km/h
Temp. 24-26C

Po pobudce witam się z ekipa Andrzeja, która przyjechala zeszlej nocy. Poranek wita nas chmurami, ale z przebijającym się co jakis czas słońcem. Dzisiaj i jutro czeka nas z Piotrkiem ‘luzniejszy’ dzien w gorach :) Z tego względu, ze mamy woz techniczny z dziewczynami na pokladzie :), wiec czeka nas jazda przez Bieszczady bez sakw.


nasz domek letniskowy i woz techniczny :)

Po solidnym sniadaniu i spakowaniu reszty ekwipunku do samochodu, udaliśmy się z chłopakami (Andrzej i Michal) na zdobywanie Bieszczad. Po tylu dniach jazdy z sakwami, teraz czujemy się, jakby ktos nam zwolnil zaciągnięty wczesniej hamulec reczny. Zapewne na najwyższe przelecze w Alpach pewnie byśmy wjechali bez najmniejszego problemu :D


jedziemy !

Kilometr, dwa po starcie mamy dosyc powaznie wygladajaca sytuacje - Michałowi wkręciła się tylna ‘workowa’ sakwa w kolo. Na szczescie wyglądało groznie, a skonczylo się jedynie na strachu i pokaznym sladzie na asfalcie od hamowania i zlamanej jednej lub dwiema szprychami. Postanowilismy szybko podjechac na miejsce noclegu i wrzucic szybko feralna sakwe do auta. Dalej droga przebiegala już bez wiekszych niespodzianek. Na jednym z pierwszych zjazdow, lekko dokrecajac pobilem rekord życiowy - licznik pokazal 66,72km/h (bez sakw).


taki sobie domek w gorach - Bieszczady

Jechalismy droga powiatowa numer 897 w kierunku Cisnej. Przed miejscowością Żubracze skręciliśmy w las i dalej jadac droga szutrowa/kamienista dotarliśmy do schowanej wśród drzew wsi – Solinka.


odcinek terenowy - gdzies przed Solinką


mała awaria pompy ssąco tłoczącej z wariatorem na przedniej łopatce wirnika (:D:D) - okolice Solinki

Pozniej jadac sciezka, gdzie po obu stronach drogi lezaly ścięte drzewa dojeżdżamy do wsi – Roztoki Górne.


droga przez las - w kierunku wsi Roztoki Górne


no i z gorki ! - kawalek przed wsia Roztoki Górne

Od tamtego momentu wjeżdżamy wkoncu na asfalt. Po drodze oczywiście podziwiamy dzikie tereny i super krajobrazy ! Mijamy wioske Liszna i jestesmy spowrotem na drodze numer 897. Po kilku kilometrach dojeżdżamy do Cisnej. Tam maly korek na drodze, co powoduje, ze w pore nie zdążyłem się wypiac z SPD i przy zerowej prędkości zrobiłem ‘bęc’ na asfalt, akurat na kontuzjowane kolano ;/ pech! Przy okazji robimy mala przerwe, kupujemy kilka potrzebnych rzeczy w sklepie i jedziemy dalej w kierunku Ustrzyk Górnych. Po drodze wspinamy sie po kilku serpentynach i robimy mala przerwe w Wetlinie. Po postoju zaczynamy kolejna wspinaczke i wjeżdżamy na jedna z przełęczy.


widok z jednej z przeleczy na Połoninę Wetlińską

Pozniej jazda w dół z super widokiem na serpentyny i gory!


zjazd ! - widok na Połoninę Caryńską - w drodze do Brzegów Górnych


jedziemy.. ! - Połonina Caryńska


..i jedziemy po serpentynach !

Za wsia – Brzegi Górne kolejny podjazd na Przełęcz Wyżniańską (855 m n.p.m.), dawniej zwana Prislip – przełęcz leżąca w Bieszczadach Zachodnich pomiędzy Berehami Górnymi a Ustrzykami Górnymi.


widok z Przełęczy Wyżniańskiej (855 m n.p.m.) w kierunku Brzegów Górnych - Bieszczady

Mala przerwa i jedziemy już zjazdem do samych Ustrzyk Górnych. Na licznych zjazdach prędkość oscylowala w graniach 50-60km/h i ponad, co nie było czyms wyjatkowym – wkoncu jesteśmy w gorach ! :)


Ustrzyki Górne - widok na okoliczne szczyty - Bieszczady

W Ustrzykach kontaktujemy się z dziewczynami, i dowiadujemy się, ze czekaja już na nas na campingu PTTK nad rzeka Wołosaty. Rozbijamy się tam z namiotami. Pozniej to już czas relaksu. Piwo, poker i spanie.

terenowy odcinek narysowany na oko, pozniej skoryguje nieco trase:




  • DST 122.16km
  • Czas 06:56
  • VAVG 17.62km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Kellys Definite 2010
  • Aktywność Jazda na rowerze

wyprawa po Polsce 2011 - dzień 11 [Grybów-Osławica]

Piątek, 15 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0

Dzien 11 – 15.07.2011 piatek [Grybów-Osławica]
122.16km
6:56:49h
Vsr = 17.58km/h
Temp. 24C

Zeszlej nocy troche popadalo, ale nie za mocno – chociaż tropik był jeszcze mokry. Poranek powital nas chmurami i od czasu do czasu niegroźnym deszczem. Niestety musieliśmy spakowac troche mokra sypialnie i mokry tropik do pokrowca – jeden dzien przechowywania w takich warunkach nie powinien zaszkodzic.


kilka kilometrow za Grybowem - prawdopodobnie Bartnia Góra

Na sniadanie dojechaliśmy do miejscowości Ropa, przedtem musieliśmy poradzic sobie ze sporym podjazdem - bez sniadania nie szlo tak latwo.


w drodze do Gorlic

Po przerwie dalej na wschod droga krajowa numer 28 dojechalismy do Gorlic. W tutejszej biedronce male zakupy i jedziemy droga powiatowa numer 993 na wschod.


gdzies za Gorlicami

Dzisiaj dzien wytchnienia od tropikalnych temperatur – chmury i czasami jakas mżawka. W ciagu dnia temperatura była w zasadzie na odpowiednim poziomie dla kolarzy. W miedzyczasie mijamy Magurski Park Narodowy i wjeżdżamy do województwa Podkarpackiego. Dzieki dzisiejszej aurze szczyty gor w tutejszym Parku Narodowym prezentuja się calkiem tajemniczo i majestatycznie.


widok na Magurski Park Narodowy - w drodze do Nowego Żmigrodu

Dalsza droga docieramy do miejscowości Nowy Żmigród, a pozniej do Dukli.


rynek - Nowy Żmigród

Tam skrecamy na poludnie i jedziemy kilka kilometrow droga krajowa numer 9 przez Beskid Niski. Dalej kierujemy się na wschod droga powiatowa numer 897 (bardzo niewielki ruch samochodowy).


Beskid Niski - w drodze do Komańczy


w drodze do Komańczy - droga powiatowa numer 897

Kilometr, dwa za zjazdem odzywa się lewe kolano – to samo, które dawalo znac o sobie na podjezdzie na Zieleniec. Sadzilem, ze przejdzie po dosyc krotkim czasie - tak jak wiele razy przechodzilo już wczesniej. Jednak cos nie przechodzilo, wiec posmarowałem mascia rozgrzewajaca, pozniej założyłem opaske elastyczna. Z kilometra na kilometr zamiast być lepiej było coraz gorzej. Jechalem coraz wolniej. Kryzys dopadl mnie około 86-88 kilometra, gdzies kilka kilometrow za wsią – Daliowa. Ból był już tak ostry, ze potrzebna była przerwa. Ledwo moglem chodzic. Pomyslalem sobie – no ladnie, przejechałem cala Polske po to, żeby mi tu kolano siadlo :P Przeciez jeszcze Bieszczady czekaja do zdobycia! Wiec pozostalo mi walczyc ! Walczyc z samym soba ! Nie poddam się ! Nigdy !

Dodatkowo postanowilem obniżyć siodełko i zmienic troche pozycje, żeby bardziej obciążyć uda. Zacisnalem zęby i jechałem ze srednia prędkością 13-15km/h, czasami szybciej z górki. Zadzwonilem tez w miedzyczasie do Piotrka, żeby poczekal na mnie, bo pognal już kilka kilometrow dalej – kupowal wczesniej wode w sklepie i myślał, ze go wyprzedziłem. Na szczescie nie było do Komańczy już jakis powazniejszych wzniesien, ale i tak był to dla mnie bardzo ciezki sprawdzian. Przy okazji mialem mozliwosc lepiej przyjrzec sie okolicznym cerkwiom - widac juz tu bylo dobrze klimaty wschodnie/ukrainskie.


cerkiew - gdzies po drodze do Komańczy


kolejna cerkiew - rowniez po drodze do Komańczy

Powolnym tempem jakos się doturlałem do Komańczy.
Tam zrobiliśmy sobie przerwe w miejscowej ‘restauracji’. Kilka minut pozniej zaczela się kilkuminutowa ulewa – na szczescie byliśmy pod duzymi parasolami. Na obiadokolacje zamówiłem sobie calkiem spore udko z kurczaka i do tego chleb – menu niestety nie było zbyt okazałe. Zjedlismy i poczekaliśmy jeszcze chwile, az groźniejsze chmury pojda sobie dalej. Miejscowy chlop powiedział, ze za kilka minut będzie burza z nad Słowacji. Poczekalismy chwile, ale jakos się nie zanosi, wiec ruszyliśmy dalej. Wczesniej okazalo się, ze kilka kilometrow za Komańczą mamy zaklepany (przez Andrzeja, znajomego Piotrka - spotkanego w Bystrzycy Kłodzkiej i ekipe) domek campingowy/letniskowy, wiec nie pozostalo nam jeszcze wiele do przejechania. Co ciekawe – po tej przerwie i zjedzeniu udka z kurczaka bol kolana zupełnie przeszedl ! ;o - jak reka odjal :) magia ! Morale od razu poszybowaly w gore ! :)
Pare kilometrow za Komańczą jestesmy na miejscu (jakos około godz. 19) – wies Osławica – dosłownie kilka domow na krzyz. Gdy dojeżdżaliśmy, zaczely się już kłębić sine chmury nad nami i pierwsze ostrzegawcze krople deszczu zaczely spadac z nieba. Andrzej i ekipa mieli przyjechac pozniej, jakos około godz. 22 – ostatecznie byli jakies dwie godziny pozniej jak już spalem.
Dobrze ze kolano przestalo bolec w pore, bo gdyby nie, to byśmy się zmagali z bardzo mocnym wiatrem. Co nie wróżyło dobrze. Chmury się kłębiły coraz bardziej i było słychać grzmoty z kilku stron. W miedzyczasie zdążyliśmy jeszcze zjesc zamowione u gospodarzy pierogi z kapusta ! mniam ! :)


nasza dzisiejsza obiadokolacja ! :)

Po calym dniu jazdy czas było pojsc pod prysznic, który znajdowal sie na zewnatrz w malej chatce. Woda była podgrzewana sporym piecykiem na drewno – zmyslna konstrukcja. Piotrek pierwszy poszedl skorzystac z tego wynalazku, w miedzyczasie szalala już konkretna burza. Pioruny walily raz po raz. Po chwili ja szybko poleciałem pod prysznic.


burza szaleje na dworze, a my bierzemy prysznic ! :)

Bardzo ciekawie uczucie brac prysznic w takich warunkach – wicher hula i burza dookoła ! :) Miałem już wychodzic z tej chatki, a tu slysze ze cos napier.. w blaszany daszek ! mysle sobie - what the f*ck !? Okazalo się, ze zaatakowal nas pokaznej wielkości.. grad ! ;o Na pamiątkę tego wydarzenia zrobiłem fotke porownawcza.


rozmiar gradu podczas burzy ! ;o

Dobrze, ze dzis nocowaliśmy w tym domku letniskowym, bo inaczej to ta burza z gradem by nas dosłownie zmiotla ! :P Burza trwala dosyc dlugo, ale zmeczony poszedłem wypoczywac i chwile pozniej spac.





wyprawa po Polsce 2011 - dzień 10 [Czarny Dunajec-Grybów]

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 1

Dzien 10 – 14.07.2011 czwartek [Czarny Dunajec-Grybów]
133.54km
6:54:59h
Vsr = 19.30km/h
Temp. 30-32C

Ostatniej nocy dobrze mi się spalo. Pomimo tego nawet, ze nasz namiot stal w poblizu ruchliwej drogi – stopery jednak przydaly się, nie po raz pierwszy :) Było dosyc zimno – nie ma co się dziwic – jesteśmy na Podhalu. Kilka slow i foto jeszcze naszego prysznica solarnego. (Borowina - nieodwodniony torf leczniczy, odznaczający się wysokim stopniem rozkładu roślinności bagiennej, stosowany w formie kąpieli leczniczych w chorobach gośćcowych, kobiecych i naczyń krwionośnych.)


prysznic solarny i kapiel w borowinie - Czarny Dunajec

Poranek wita nas przebijającym się słońcem przez chmury. Na sniadanie jedziemy do centrum Czarnego Dunajca. Nastepnie droga powiatowa numer 957 dojezdzamy do Nowego Targu. Tam robimy maly postoj i kilka fotek.


kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa - Nowy Targ


kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa - Nowy Targ


kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa - Nowy Targ


widok na Tatry i rzeke - Biały Dunajec z Nowego Targu

Dalsza droga numer 969 przez Podhale wjeżdżamy na kilka wzniesien po 6,7 i 8% nachylenia. Po drodze mijamy jezioro Czorsztyńskie i dalej zjazdem wzdloz strumyk docieramy do Krościenka nad Dunajcem.


jezioro Czorsztyńskie i Pieniny - widok z miejscowosci Dębno


jedno ze wzniesien z wyciagiem i torem saneczkowym - tuz obok jeziora Czorsztyńskiego


w drodze do Krościenka nad Dunajcem - Pieniny na horyzoncie

Na miejscu pytamy mieszkanke czy warto się wybrac do Szczawnicy – kilka kilometrow od Krościenka. Jak się pozniej okazalo był to dobry pomysl. Droga w zasadzie plaska, wiec pare chwil pozniej dojeżdżamy do Szczawnicy. Super miejsce – polecam odwiedzic ! Robimy zdjęcia i zwiedzamy w żwawym tempie.


Dunajec i Pieniny - Szczawnica


Dunajec i Pieniny (z innej strony) - Szczawnica


na skarpie w tle - pozdrawiajacy nas góral ! :) - Szczawnica


Dunajec i Pieniński Park Narodowy - Szczawnica

Nastepnie wracamy do Krościenka, robimy zakupy w jednym ze sklepow. Dalej jedziemy droga powiatowa numer 969 wzdloz Dunajca w kierunku Nowego Sącza. Bardzo malownicza trasa – również polecam zwiedzic i przejechac. W dodatku droga prowadzi w zasadzie ciagle lekko z gorki, wiec srednia predkosc na tym odcinku była calkiem niezla.


Dunajec - droga w kierunku Nowego Sącza


dalsza droga w kierunku Nowego Sącza i Dunajec


widok z jednego z mostow nad Dunajcem


jedziemy jedziemy ! - Beskidy

W czasie jazdy temperatura mocno dawala się we znaki – około 30-32 stopnie w cieniu, wiec momentami dosłownie pot lał się z czola. Dalsza droga przez Beskid Wysoki docieramy najpierw do Starego Sącza, a troche pozniej do Nowego Sącza. Na miejscu robimy sobie przerwe – male zwiedzanie, troche fotek. Przy okazji na obiadokolacje kupujemy sobie po kebabie – mój był calkiem oryginalnie zapakowany :) Troche odpoczęliśmy i poczekaliśmy chwile, az temperatura nieco spadnie.


ratusz - Nowy Sącz


kamieniczki wokol rynku, a w tle Bazylika kolegiacka św. Małgorzaty - Nowy Sącz

Dalej pojechaliśmy na wschod droga krajowa numer 28 – po drodze zobaczyliśmy trzy stojace znaki zakazujące ruchu rowerow – ale jakos się tym nie przejęliśmy. Po wyjezdzie z miasta zaczęliśmy powoli szukac jakiegos miejsca na spanie. W dodatku odwracając się za siebie zauważyliśmy wielka, ciemna chmure. Ostatecznie jedynie nas postraszyla i poszla sobie gdzies bokiem. W jednej ze wsi próbujemy w tutejszej parafii, ale nie zastajemy nikogo. Jedziemy dalej i docieramy do Grybowa. Tutaj trafiamy na miejsce gdzie kiedys było pole campingowe, a teraz jest orlik i boiska. Ostatecznie rozbijamy się za orlikiem i boiskiem do siatkowki plazowej, tuz obok rzeki :) Po calym dniu jazdy w mega upale, fajnie było się wykapac w rzece. Pod względem czystości nie było źle. Jeszcze standardowo wieczorem piwo i spimy.


nasz dzisiejszy nocleg - Grybów




  • DST 101.56km
  • Czas 06:04
  • VAVG 16.74km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Kellys Definite 2010
  • Aktywność Jazda na rowerze

wyprawa po Polsce 2011 - dzień 9 [Czernichów-Czarny Dunajec]

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 5

Dzien 9 – 13.07.2011 środa [Czernichów-Czarny Dunajec]
101.56km
6:04:16h
Vsr = 16.72km/h
Temp. 30C

Zeszlej nocy było dosyc zimno (podejrzewam, ze kilka stopni na plusie) i lekko zmarzlem. Poranek przywital nas sloncem i bezchmurnym niebem, wiec szybko zaczęło się robic cieplo. Na sniadanie podjechaliśmy (przez mostek) do pobliskiego sklepu. Po przerwie ruszamy w trase. Dzisiaj czekal nas gorski etap. Trasa miala prowadzic przez Beskid - Mały, Makowski, Wysoki i Żywiecki. Dosyc sporo tego, zatem w droge !


jezioro Żywieckie - widok z zapory wodnej Tresna

Jadac dalej wzdloz jeziora Żywieckiego dojeżdżamy do miejscowości Oczków. Tam skrecamy na wschod na droge powiatowa numer 946 w kierunku Suchej Beskidzkiej.


osobiscie bardzo podoba mi sie to zdjecie ! :)

Po drodze, która ma charakter – w gore i w dol – widzimy sporo świeżo wycietych drzew. Po niedlugim czasie dojezdzamy do Suchej Beskidzkiej. Tam robimy sobie przerwe. W miedzyczasie Piotrek idzie kupic nowa karte pamieci do aparatu, bo aktualna (2gb – troche malo) już mu się zapełniła. Po odpoczynku ruszamy w dalsza droge.


do domu kawalek jest :) - Sucha Beskidzka


fontanna w centrum - Sucha Beskidzka

Przed Makowem Podhalańskim postanawiamy pojechac (biala droga na mapie) przez Grzechynię.


rzeka Skawa i Beskidy - w drodze do Grzechyni, przed Makowem Podhalańskim (widok z mostu)


rzeka Skawa i kapiacy sie ludzie - widok z drugiej strony mostu :)

Jednak troche bladzimy (jedziemy jakims czerwonym szlakiem rowerowym) i ostatecznie zamiast wyjechac w miejscowosci Śmietany, wyjeżdżamy na droge powiatowa numer 957 w rejonie miejscowosci Zawoja. Ale za to widoki były mega wyjatkowe ! :)


Beskidy - gdzies za Grzechynią w kierunku Zawoji


Beskidy - podziwiamy !

Kawalek dalej robimy sobie maly postoj w oryginalnym zajeździe.


zajazd - chwila ochłody ! :)

Dalsza droga prowadzaca tuz obok, jak i przez sam Babiogórski Park Narodowy to ciezki podjazd z licznymi serpentynami. Jak się pozniej okazalo, podjazd prowadzil na przełęcz Krowiarki (Lipnicka) – wysokosc 1018 m.n.p.m. Wiecej info - kliknij !
Warunki były ciezkie, ze względu na upal – około 30 stopni.
Na przeleczy zasluzona przerwa i odpoczynek. Przy okazji kupujemy sobie po grillowanym oscypku, który sprzedawala mila pani ! :)


na przełęczy Krowiarki (Lipnicka) – wysokosc 1018 m.n.p.m.

Po przerwie zjezdzamy w dol. Dosyc ostrożnie, bo asfalt miejscami nie jest najlepszej jakości. Niedlugo pozniej dojeżdżamy do Jabłonki i na horyzoncie zaczynaja się wylaniac Tatry ! :)


Tatry na horyzoncie ! - w drodze do Jabłonki


pola i Tatry ! - widok z drogi do Czarnego Dunajca

W miedzyczasie zaczynamy myslec o noclegu. Dojezdzamy do miejscowości Czarny Dunajec i tam znajdujemy calkiem fajnie miejsce na rozbicie namiotu, w dodatku z widokiem na Tatry ! oo ! :)


widok z naszego pola namiotowego na Tatry ! :) - Czarny Dunajec

Jak się pozniej okazalo jest nawet prysznic solarny i możliwa jest takze kapiel blotna w borowinie – foto w dalszej czesci relacji :) Na obiad udalismy się do pobliskiego zajazdu i zamowilismy po porcji kurczaka panierowanego z frytkami/ziemniakami. Niestety u gospodarzy (od campingu) ze względu na pore, nie mogliśmy już nic zamowic oprocz piwa. Po wyczerpującym dniu wypilismy nasze chmielowe napoje izotoniczne i poszliśmy spac.


wieczorny relaks - księżyc i Tatry na horyzoncie !




  • DST 112.83km
  • Czas 06:11
  • VAVG 18.25km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Kellys Definite 2010
  • Aktywność Jazda na rowerze

wyprawa po Polsce 2011 - dzień 8 [Pogrzebień-Czernichów]

Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 1

Dzien 8 – 12.07.2011 wtorek [Pogrzebień-Czernichów]
112.83km
6:11:00h
Vsr = 18.24 km/h
Temp. 26-28C

Wyspalem się i już mi lepiej po wczorajszej ‘akcji’ z księdzem. Poranek powital nas słońcem i niegroźnymi chmurami. Ogarnelismy się i pojechaliśmy do pobliskiego sklepu spożywczego na sniadanie. Siedzac tak sobie przy sklepie, mielismy okazje usłyszec rozmowe dwoch typowych Ślązaków, którzy uzywali typowej dla tego regionu gwary. Wszystkiego nie zrozumialem, ale większość tak :)


kościół św. Bartłomieja - Pogrzebień

Dzisiaj czekal nas ciezki etap przez Górny Śląsk – chcieliśmy jakos ominąć ten teren, wiec jechaliśmy przez poludnie tego obszaru. Osobiscie nie wyobrazam sobie jakos zycia w tym miejscu. Zwlaszcza zycie kolarza zapewne nie należy do przyjemnych – duzy ruch samochodowy, mega koleiny, brud i wszechogarniajacy syf. Terenow zielonych tez za wiele nie widzieliśmy.


śląskie klimaty - kopalnia węgla kamiennego 'Anna' - Rydułtowy


kopalnia węgla kamiennego 'Anna' - Rydułtowy

Droga powiatowa numer 933 dotarlismy do Wodzisławia Śląskiego, a nastepnie do Jastrzębia-Zdrój. Tam maly postoj na stacji i jedziemy dalej.


w drodze do Pszczyny - jakies jezioro i Beskidy na horyzoncie

Nastepnie dalej droga numer 933 dojezdzamy do Pszczyny. Zwiedzamy kilka miejsc, troche fotek i uderzamy do Biedronki na jakies picie i jedzienie.


rynek i ratusz - Pszczyna


Zamek Pszczyński - dawna rezydencja książąt Hochberg von Pless

W ciagu dnia zrobil sie juz konkretny upal. Po odpoczynku ruszamy dalej na wschod droga 933, a pozniej 949. Nastepnie na poludnie w kierunku Kęt.

Jadac coraz dalej na poludnie z kilometra na kilometr ukazuja nam się coraz ciekawsze widoki i krajobrazy :) - to znak, ze wjeżdżamy w Beskid Mały.


most na rzece Soła i widok na Beskidy


rzeka Soła i Beskidy


droga w kierunku Żywca - widok na Górę Żar


Żar (761 m n.p.m.) – szczyt w Beskidzie Andrychowskim (wschodnia część Beskidu Małego) - znajdujący się nad Jeziorem Międzybrodzkim

Jedziemy dalej na poludnie droga powiatowa numer 948 wzdloz rzeki Soły i mijamy po drodze sporej wielkości zaporę wodna.


widok na jezioro Międzybrodzkie i Beskidy


jezioro i góry !


rzeka Soła - widok z zapory wodnej


oryginalnie :)


widok na jezioro Żywieckie i Beskidy (z zapory wodnej Tresna)


widok na Górę Żar - zapora wodna Tresna

W miejscowości Czernichów zaraz za kolejna zapora wodna widzimy znak, ze pole campingowe (pod nazwa KRAN) znajduje się w odleglosci jedynych 100 metrow. No to skrecamy! Jedziemy lekkim zjazdem około 500 metrow i dalej nic. Po chwili widzimy kolejna tablice, ze zostalo nam już 100 metrow.. i rzeczywiście ukazalo się naszym oczom wielkie pole campingowe (tuz przy rzece Soła) z widokiem na super krajobrazy. Na polu było raptem kilka namiotow, wiec możemy się rozłożyć gdzie chcemy.


widok na nasze dzisiejsze pole namiotowe :)

Po ciezkiej jezdzie przez Śląsk tego nam było trzeba ! :) Szybkie zakupy w sklepie i czas na odpoczynek. Na obiad gotujemy sobie 500g makaronu, do tego jakis sos z torebki. Makaronu jest tak duzo, ze wyskakuje z garnka podczas gotowania! :D Ale mamy już na to patent.


obiad juz sie robi ! :)


mostek nad rzeką Soła - droga z pola namiotowego do 'centrum' Czernichowa


widok z mostku - rzeka Soła i Góra Żar

Po calym dniu jazdy jesteśmy dosłownie czarni jak gornicy. Szybki prysznic i przepranie brudnych rzeczy. No i czas na relaks i podziwianie super widokow ! :)





  • DST 120.36km
  • Czas 06:29
  • VAVG 18.56km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Kellys Definite 2010
  • Aktywność Jazda na rowerze

wyprawa po Polsce 2011 - dzień 7 [Głębinów-Pogrzebień]

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 3

Dzien 7 – 11.07.2011 poniedzialek [Głębinów-Pogrzebień]
120.36km
6:29:28h
Vsr = 18,54km/h
Temp. 27-28C

W nocy lekki deszczyk, ale od rana niewiele chmur i przebijające się slonce.
Ogolnie dzisiejszy dzien był spokojniejszy pod względem podjazdow i zjazdow od wczorajszego. Co nie oznacza, ze trasa była plaska.


jezioro Nyskie i w oddali Nysa - widok z Głębinowa


pole campingowe i przystań żeglarska nad jeziorem Nyskim - Głębinów


widok na jezioro Nyskie i Masyw Śnieżnika / Góry Złote - Głębinów


woda, gory i chmury :)

Po ogarnieciu się robimy jeszcze kilka fot i ruszamy w trase. Dzisiaj mielismy okazje zwiedzic w dosym szybkim tempie Nysę. Wiecej info - kliknij !


wieża Ziębicka z 1350 roku - wieża jest udostępniona dla zwiedzających i stanowi punkt widokowy - Nysa


kościół św. Jakuba - Nysa


kościół św. Agnieszki - Nysa


kościół św. Piotra i Pawła - Nysa


rynek miasta – widok na Dom Wagi Miejskiej i zabytkowe kamienice - Nysa


fontanna Trytona w Nysie z 1700-1701 r. i zabytkowe kamienice

Dalej jedziemy droga krajowa numer 41 w kierunku Prudnika. Dowiedzielismy się od mieszkanca Nysy, ze nie ma tam w zasadzie nic ciekawego do obejrzenia, wiec omijamy Prudnik i droga krajowna numer 40 jedziemy dalej na wschod.


pola i góry - droga krajowa numer 41 w kierunku Prudnika

W Laskowicach skrecamy na droge powiatowa numer 417 i dalej 416 w kierunku Głubczyc. Tam robimy mala przerwe i zakupy w Lidlu. Przez Kietrz dalej droga numer 416 wjezdzamy do województwa Śląskiego i docieramy do Raciborza. Wiecej info - kliknij !


kościół pw. Wniebowzięcia NMP - Racibórz


Racibórz - kula - następnym razem Ameryka Południowa ? :)


kościół pw. Świętego Ducha - Racibórz


Kolumna Matki Boskiej, tzw. Kolumna Maryjna wykonana w latach 1725-1727 przez Jana Melchiora Oesterreicha - Racibórz


Kolumna Matki Boskiej, tzw. Kolumna Maryjna wykonana w latach 1725-1727 przez Jana Melchiora Oesterreicha - Racibórz


kościół pw. św. Jakuba Starszego - Racibórz

Ogolnie miasto rozkopane ze względu na budowe/modernizacje drog. Robimy odpoczynek, zwiedzamy miasto. Na obiadokolacje kupujemy po solidnej porcji kebaba :) i zaczynamy myslec o miejscu na nocleg. Kilka kilometrow za Raciborzem dowiadujemy się, ze możemy znalesc jakies miejsce na nocleg w pobliskim kościele w Pogrzebieniu – wiecej info kliknij !
Okazuje się, ze aktualnie nie ma proboszcza i musimy poczekac, az wroci. Robi się coraz zimniej, ciemne chmury nadciągają i wieje mocny nieprzyjemny wiatr. Sadzimy, ze ksiądz zaproponuje nam miejsce w zupełnie pustym budynku seminaryjnym – dzieki czemu nie będziemy musieli rozbijac namiotu i być może skorzystamy z cieplej wody. Czekamy i czekamy. Minely już prawie 2 godziny i księdza jak nie było, tak nie ma. Sciemnia się powoli. Zauwazamy, ze na plebanii swieci się światło, wiec pukamy do drzwi po raz kolejny. No i ksiadz o dziwo jest ! ;o Wiec mowimy jaka jest sytuacja co i jak.. a ten typ jeszcze z pretensjami do nas! Ostatecznie powiedział, ze możemy się rozbic z namiotem na boisku trawiastym za kościołem – pewnie zrobiliśmy tak 2 godziny wczesniej bez czekania i pytania nawet. Wkurwilo nas to dosyc mocno, a przynajmniej mnie – chodzi o zachowanie księdza. No nie spodziewalem się czegos takiego po osobie duchownej, ale coz – bez komentarza. Na szybko już po ciemku z pomoca czolowki rozbiliśmy namiot. Jeszcze szybkie piwo i czas spac.