Info
Ten blog rowerowy prowadzi exit87 z miasteczka Szczecin / Olsztyn. Mam przejechane 11745.60 kilometrów w tym 5.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 18643 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Lipiec1 - 0
- 2018, Maj1 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Czerwiec1 - 0
- 2017, Maj1 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Grudzień2 - 0
- 2016, Listopad1 - 2
- 2016, Czerwiec5 - 0
- 2016, Maj13 - 2
- 2016, Kwiecień6 - 0
- 2016, Marzec11 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2015, Wrzesień3 - 0
- 2015, Sierpień7 - 0
- 2015, Czerwiec2 - 0
- 2015, Maj7 - 0
- 2015, Kwiecień16 - 2
- 2015, Marzec20 - 4
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Grudzień2 - 0
- 2014, Listopad3 - 0
- 2014, Październik14 - 0
- 2014, Wrzesień11 - 0
- 2014, Sierpień4 - 0
- 2014, Lipiec1 - 0
- 2014, Czerwiec6 - 0
- 2014, Maj19 - 0
- 2014, Kwiecień10 - 0
- 2014, Marzec12 - 1
- 2014, Luty11 - 0
- 2013, Październik3 - 0
- 2013, Wrzesień3 - 0
- 2013, Sierpień7 - 0
- 2013, Lipiec3 - 6
- 2013, Czerwiec6 - 7
- 2013, Maj9 - 15
- 2013, Kwiecień7 - 5
- 2013, Marzec10 - 11
- 2013, Luty7 - 8
- 2013, Styczeń12 - 14
- 2012, Listopad1 - 5
- 2012, Wrzesień2 - 0
- 2012, Czerwiec8 - 5
- 2012, Maj11 - 1
- 2012, Kwiecień21 - 0
- 2012, Marzec16 - 0
- 2012, Luty9 - 5
- 2011, Sierpień7 - 0
- 2011, Lipiec22 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 4
- 2011, Maj15 - 18
- 2011, Kwiecień8 - 0
Lipiec, 2011
Dystans całkowity: | 1974.08 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 101:07 |
Średnia prędkość: | 19.15 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.78 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 94.00 km i 5h 37m |
Więcej statystyk |
- DST 122.16km
- Czas 06:56
- VAVG 17.62km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 11 [Grybów-Osławica]
Piątek, 15 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0
Dzien 11 – 15.07.2011 piatek [Grybów-Osławica]
122.16km
6:56:49h
Vsr = 17.58km/h
Temp. 24C
Zeszlej nocy troche popadalo, ale nie za mocno – chociaż tropik był jeszcze mokry. Poranek powital nas chmurami i od czasu do czasu niegroźnym deszczem. Niestety musieliśmy spakowac troche mokra sypialnie i mokry tropik do pokrowca – jeden dzien przechowywania w takich warunkach nie powinien zaszkodzic.
kilka kilometrow za Grybowem - prawdopodobnie Bartnia Góra
Na sniadanie dojechaliśmy do miejscowości Ropa, przedtem musieliśmy poradzic sobie ze sporym podjazdem - bez sniadania nie szlo tak latwo.
w drodze do Gorlic
Po przerwie dalej na wschod droga krajowa numer 28 dojechalismy do Gorlic. W tutejszej biedronce male zakupy i jedziemy droga powiatowa numer 993 na wschod.
gdzies za Gorlicami
Dzisiaj dzien wytchnienia od tropikalnych temperatur – chmury i czasami jakas mżawka. W ciagu dnia temperatura była w zasadzie na odpowiednim poziomie dla kolarzy. W miedzyczasie mijamy Magurski Park Narodowy i wjeżdżamy do województwa Podkarpackiego. Dzieki dzisiejszej aurze szczyty gor w tutejszym Parku Narodowym prezentuja się calkiem tajemniczo i majestatycznie.
widok na Magurski Park Narodowy - w drodze do Nowego Żmigrodu
Dalsza droga docieramy do miejscowości Nowy Żmigród, a pozniej do Dukli.
rynek - Nowy Żmigród
Tam skrecamy na poludnie i jedziemy kilka kilometrow droga krajowa numer 9 przez Beskid Niski. Dalej kierujemy się na wschod droga powiatowa numer 897 (bardzo niewielki ruch samochodowy).
Beskid Niski - w drodze do Komańczy
w drodze do Komańczy - droga powiatowa numer 897
Kilometr, dwa za zjazdem odzywa się lewe kolano – to samo, które dawalo znac o sobie na podjezdzie na Zieleniec. Sadzilem, ze przejdzie po dosyc krotkim czasie - tak jak wiele razy przechodzilo już wczesniej. Jednak cos nie przechodzilo, wiec posmarowałem mascia rozgrzewajaca, pozniej założyłem opaske elastyczna. Z kilometra na kilometr zamiast być lepiej było coraz gorzej. Jechalem coraz wolniej. Kryzys dopadl mnie około 86-88 kilometra, gdzies kilka kilometrow za wsią – Daliowa. Ból był już tak ostry, ze potrzebna była przerwa. Ledwo moglem chodzic. Pomyslalem sobie – no ladnie, przejechałem cala Polske po to, żeby mi tu kolano siadlo :P Przeciez jeszcze Bieszczady czekaja do zdobycia! Wiec pozostalo mi walczyc ! Walczyc z samym soba ! Nie poddam się ! Nigdy !
Dodatkowo postanowilem obniżyć siodełko i zmienic troche pozycje, żeby bardziej obciążyć uda. Zacisnalem zęby i jechałem ze srednia prędkością 13-15km/h, czasami szybciej z górki. Zadzwonilem tez w miedzyczasie do Piotrka, żeby poczekal na mnie, bo pognal już kilka kilometrow dalej – kupowal wczesniej wode w sklepie i myślał, ze go wyprzedziłem. Na szczescie nie było do Komańczy już jakis powazniejszych wzniesien, ale i tak był to dla mnie bardzo ciezki sprawdzian. Przy okazji mialem mozliwosc lepiej przyjrzec sie okolicznym cerkwiom - widac juz tu bylo dobrze klimaty wschodnie/ukrainskie.
cerkiew - gdzies po drodze do Komańczy
kolejna cerkiew - rowniez po drodze do Komańczy
Powolnym tempem jakos się doturlałem do Komańczy.
Tam zrobiliśmy sobie przerwe w miejscowej ‘restauracji’. Kilka minut pozniej zaczela się kilkuminutowa ulewa – na szczescie byliśmy pod duzymi parasolami. Na obiadokolacje zamówiłem sobie calkiem spore udko z kurczaka i do tego chleb – menu niestety nie było zbyt okazałe. Zjedlismy i poczekaliśmy jeszcze chwile, az groźniejsze chmury pojda sobie dalej. Miejscowy chlop powiedział, ze za kilka minut będzie burza z nad Słowacji. Poczekalismy chwile, ale jakos się nie zanosi, wiec ruszyliśmy dalej. Wczesniej okazalo się, ze kilka kilometrow za Komańczą mamy zaklepany (przez Andrzeja, znajomego Piotrka - spotkanego w Bystrzycy Kłodzkiej i ekipe) domek campingowy/letniskowy, wiec nie pozostalo nam jeszcze wiele do przejechania. Co ciekawe – po tej przerwie i zjedzeniu udka z kurczaka bol kolana zupełnie przeszedl ! ;o - jak reka odjal :) magia ! Morale od razu poszybowaly w gore ! :)
Pare kilometrow za Komańczą jestesmy na miejscu (jakos około godz. 19) – wies Osławica – dosłownie kilka domow na krzyz. Gdy dojeżdżaliśmy, zaczely się już kłębić sine chmury nad nami i pierwsze ostrzegawcze krople deszczu zaczely spadac z nieba. Andrzej i ekipa mieli przyjechac pozniej, jakos około godz. 22 – ostatecznie byli jakies dwie godziny pozniej jak już spalem.
Dobrze ze kolano przestalo bolec w pore, bo gdyby nie, to byśmy się zmagali z bardzo mocnym wiatrem. Co nie wróżyło dobrze. Chmury się kłębiły coraz bardziej i było słychać grzmoty z kilku stron. W miedzyczasie zdążyliśmy jeszcze zjesc zamowione u gospodarzy pierogi z kapusta ! mniam ! :)
nasza dzisiejsza obiadokolacja ! :)
Po calym dniu jazdy czas było pojsc pod prysznic, który znajdowal sie na zewnatrz w malej chatce. Woda była podgrzewana sporym piecykiem na drewno – zmyslna konstrukcja. Piotrek pierwszy poszedl skorzystac z tego wynalazku, w miedzyczasie szalala już konkretna burza. Pioruny walily raz po raz. Po chwili ja szybko poleciałem pod prysznic.
burza szaleje na dworze, a my bierzemy prysznic ! :)
Bardzo ciekawie uczucie brac prysznic w takich warunkach – wicher hula i burza dookoła ! :) Miałem już wychodzic z tej chatki, a tu slysze ze cos napier.. w blaszany daszek ! mysle sobie - what the f*ck !? Okazalo się, ze zaatakowal nas pokaznej wielkości.. grad ! ;o Na pamiątkę tego wydarzenia zrobiłem fotke porownawcza.
rozmiar gradu podczas burzy ! ;o
Dobrze, ze dzis nocowaliśmy w tym domku letniskowym, bo inaczej to ta burza z gradem by nas dosłownie zmiotla ! :P Burza trwala dosyc dlugo, ale zmeczony poszedłem wypoczywac i chwile pozniej spac.
- DST 133.54km
- Czas 06:55
- VAVG 19.31km/h
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 10 [Czarny Dunajec-Grybów]
Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 1
Dzien 10 – 14.07.2011 czwartek [Czarny Dunajec-Grybów]
133.54km
6:54:59h
Vsr = 19.30km/h
Temp. 30-32C
Ostatniej nocy dobrze mi się spalo. Pomimo tego nawet, ze nasz namiot stal w poblizu ruchliwej drogi – stopery jednak przydaly się, nie po raz pierwszy :) Było dosyc zimno – nie ma co się dziwic – jesteśmy na Podhalu. Kilka slow i foto jeszcze naszego prysznica solarnego. (Borowina - nieodwodniony torf leczniczy, odznaczający się wysokim stopniem rozkładu roślinności bagiennej, stosowany w formie kąpieli leczniczych w chorobach gośćcowych, kobiecych i naczyń krwionośnych.)
prysznic solarny i kapiel w borowinie - Czarny Dunajec
Poranek wita nas przebijającym się słońcem przez chmury. Na sniadanie jedziemy do centrum Czarnego Dunajca. Nastepnie droga powiatowa numer 957 dojezdzamy do Nowego Targu. Tam robimy maly postoj i kilka fotek.
kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa - Nowy Targ
kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa - Nowy Targ
kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa - Nowy Targ
widok na Tatry i rzeke - Biały Dunajec z Nowego Targu
Dalsza droga numer 969 przez Podhale wjeżdżamy na kilka wzniesien po 6,7 i 8% nachylenia. Po drodze mijamy jezioro Czorsztyńskie i dalej zjazdem wzdloz strumyk docieramy do Krościenka nad Dunajcem.
jezioro Czorsztyńskie i Pieniny - widok z miejscowosci Dębno
jedno ze wzniesien z wyciagiem i torem saneczkowym - tuz obok jeziora Czorsztyńskiego
w drodze do Krościenka nad Dunajcem - Pieniny na horyzoncie
Na miejscu pytamy mieszkanke czy warto się wybrac do Szczawnicy – kilka kilometrow od Krościenka. Jak się pozniej okazalo był to dobry pomysl. Droga w zasadzie plaska, wiec pare chwil pozniej dojeżdżamy do Szczawnicy. Super miejsce – polecam odwiedzic ! Robimy zdjęcia i zwiedzamy w żwawym tempie.
Dunajec i Pieniny - Szczawnica
Dunajec i Pieniny (z innej strony) - Szczawnica
na skarpie w tle - pozdrawiajacy nas góral ! :) - Szczawnica
Dunajec i Pieniński Park Narodowy - Szczawnica
Nastepnie wracamy do Krościenka, robimy zakupy w jednym ze sklepow. Dalej jedziemy droga powiatowa numer 969 wzdloz Dunajca w kierunku Nowego Sącza. Bardzo malownicza trasa – również polecam zwiedzic i przejechac. W dodatku droga prowadzi w zasadzie ciagle lekko z gorki, wiec srednia predkosc na tym odcinku była calkiem niezla.
Dunajec - droga w kierunku Nowego Sącza
dalsza droga w kierunku Nowego Sącza i Dunajec
widok z jednego z mostow nad Dunajcem
jedziemy jedziemy ! - Beskidy
W czasie jazdy temperatura mocno dawala się we znaki – około 30-32 stopnie w cieniu, wiec momentami dosłownie pot lał się z czola. Dalsza droga przez Beskid Wysoki docieramy najpierw do Starego Sącza, a troche pozniej do Nowego Sącza. Na miejscu robimy sobie przerwe – male zwiedzanie, troche fotek. Przy okazji na obiadokolacje kupujemy sobie po kebabie – mój był calkiem oryginalnie zapakowany :) Troche odpoczęliśmy i poczekaliśmy chwile, az temperatura nieco spadnie.
ratusz - Nowy Sącz
kamieniczki wokol rynku, a w tle Bazylika kolegiacka św. Małgorzaty - Nowy Sącz
Dalej pojechaliśmy na wschod droga krajowa numer 28 – po drodze zobaczyliśmy trzy stojace znaki zakazujące ruchu rowerow – ale jakos się tym nie przejęliśmy. Po wyjezdzie z miasta zaczęliśmy powoli szukac jakiegos miejsca na spanie. W dodatku odwracając się za siebie zauważyliśmy wielka, ciemna chmure. Ostatecznie jedynie nas postraszyla i poszla sobie gdzies bokiem. W jednej ze wsi próbujemy w tutejszej parafii, ale nie zastajemy nikogo. Jedziemy dalej i docieramy do Grybowa. Tutaj trafiamy na miejsce gdzie kiedys było pole campingowe, a teraz jest orlik i boiska. Ostatecznie rozbijamy się za orlikiem i boiskiem do siatkowki plazowej, tuz obok rzeki :) Po calym dniu jazdy w mega upale, fajnie było się wykapac w rzece. Pod względem czystości nie było źle. Jeszcze standardowo wieczorem piwo i spimy.
nasz dzisiejszy nocleg - Grybów
- DST 101.56km
- Czas 06:04
- VAVG 16.74km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 9 [Czernichów-Czarny Dunajec]
Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 5
Dzien 9 – 13.07.2011 środa [Czernichów-Czarny Dunajec]
101.56km
6:04:16h
Vsr = 16.72km/h
Temp. 30C
Zeszlej nocy było dosyc zimno (podejrzewam, ze kilka stopni na plusie) i lekko zmarzlem. Poranek przywital nas sloncem i bezchmurnym niebem, wiec szybko zaczęło się robic cieplo. Na sniadanie podjechaliśmy (przez mostek) do pobliskiego sklepu. Po przerwie ruszamy w trase. Dzisiaj czekal nas gorski etap. Trasa miala prowadzic przez Beskid - Mały, Makowski, Wysoki i Żywiecki. Dosyc sporo tego, zatem w droge !
jezioro Żywieckie - widok z zapory wodnej Tresna
Jadac dalej wzdloz jeziora Żywieckiego dojeżdżamy do miejscowości Oczków. Tam skrecamy na wschod na droge powiatowa numer 946 w kierunku Suchej Beskidzkiej.
osobiscie bardzo podoba mi sie to zdjecie ! :)
Po drodze, która ma charakter – w gore i w dol – widzimy sporo świeżo wycietych drzew. Po niedlugim czasie dojezdzamy do Suchej Beskidzkiej. Tam robimy sobie przerwe. W miedzyczasie Piotrek idzie kupic nowa karte pamieci do aparatu, bo aktualna (2gb – troche malo) już mu się zapełniła. Po odpoczynku ruszamy w dalsza droge.
do domu kawalek jest :) - Sucha Beskidzka
fontanna w centrum - Sucha Beskidzka
Przed Makowem Podhalańskim postanawiamy pojechac (biala droga na mapie) przez Grzechynię.
rzeka Skawa i Beskidy - w drodze do Grzechyni, przed Makowem Podhalańskim (widok z mostu)
rzeka Skawa i kapiacy sie ludzie - widok z drugiej strony mostu :)
Jednak troche bladzimy (jedziemy jakims czerwonym szlakiem rowerowym) i ostatecznie zamiast wyjechac w miejscowosci Śmietany, wyjeżdżamy na droge powiatowa numer 957 w rejonie miejscowosci Zawoja. Ale za to widoki były mega wyjatkowe ! :)
Beskidy - gdzies za Grzechynią w kierunku Zawoji
Beskidy - podziwiamy !
Kawalek dalej robimy sobie maly postoj w oryginalnym zajeździe.
zajazd - chwila ochłody ! :)
Dalsza droga prowadzaca tuz obok, jak i przez sam Babiogórski Park Narodowy to ciezki podjazd z licznymi serpentynami. Jak się pozniej okazalo, podjazd prowadzil na przełęcz Krowiarki (Lipnicka) – wysokosc 1018 m.n.p.m. Wiecej info - kliknij !
Warunki były ciezkie, ze względu na upal – około 30 stopni.
Na przeleczy zasluzona przerwa i odpoczynek. Przy okazji kupujemy sobie po grillowanym oscypku, który sprzedawala mila pani ! :)
na przełęczy Krowiarki (Lipnicka) – wysokosc 1018 m.n.p.m.
Po przerwie zjezdzamy w dol. Dosyc ostrożnie, bo asfalt miejscami nie jest najlepszej jakości. Niedlugo pozniej dojeżdżamy do Jabłonki i na horyzoncie zaczynaja się wylaniac Tatry ! :)
Tatry na horyzoncie ! - w drodze do Jabłonki
pola i Tatry ! - widok z drogi do Czarnego Dunajca
W miedzyczasie zaczynamy myslec o noclegu. Dojezdzamy do miejscowości Czarny Dunajec i tam znajdujemy calkiem fajnie miejsce na rozbicie namiotu, w dodatku z widokiem na Tatry ! oo ! :)
widok z naszego pola namiotowego na Tatry ! :) - Czarny Dunajec
Jak się pozniej okazalo jest nawet prysznic solarny i możliwa jest takze kapiel blotna w borowinie – foto w dalszej czesci relacji :) Na obiad udalismy się do pobliskiego zajazdu i zamowilismy po porcji kurczaka panierowanego z frytkami/ziemniakami. Niestety u gospodarzy (od campingu) ze względu na pore, nie mogliśmy już nic zamowic oprocz piwa. Po wyczerpującym dniu wypilismy nasze chmielowe napoje izotoniczne i poszliśmy spac.
wieczorny relaks - księżyc i Tatry na horyzoncie !
- DST 112.83km
- Czas 06:11
- VAVG 18.25km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 8 [Pogrzebień-Czernichów]
Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 1
Dzien 8 – 12.07.2011 wtorek [Pogrzebień-Czernichów]
112.83km
6:11:00h
Vsr = 18.24 km/h
Temp. 26-28C
Wyspalem się i już mi lepiej po wczorajszej ‘akcji’ z księdzem. Poranek powital nas słońcem i niegroźnymi chmurami. Ogarnelismy się i pojechaliśmy do pobliskiego sklepu spożywczego na sniadanie. Siedzac tak sobie przy sklepie, mielismy okazje usłyszec rozmowe dwoch typowych Ślązaków, którzy uzywali typowej dla tego regionu gwary. Wszystkiego nie zrozumialem, ale większość tak :)
kościół św. Bartłomieja - Pogrzebień
Dzisiaj czekal nas ciezki etap przez Górny Śląsk – chcieliśmy jakos ominąć ten teren, wiec jechaliśmy przez poludnie tego obszaru. Osobiscie nie wyobrazam sobie jakos zycia w tym miejscu. Zwlaszcza zycie kolarza zapewne nie należy do przyjemnych – duzy ruch samochodowy, mega koleiny, brud i wszechogarniajacy syf. Terenow zielonych tez za wiele nie widzieliśmy.
śląskie klimaty - kopalnia węgla kamiennego 'Anna' - Rydułtowy
kopalnia węgla kamiennego 'Anna' - Rydułtowy
Droga powiatowa numer 933 dotarlismy do Wodzisławia Śląskiego, a nastepnie do Jastrzębia-Zdrój. Tam maly postoj na stacji i jedziemy dalej.
w drodze do Pszczyny - jakies jezioro i Beskidy na horyzoncie
Nastepnie dalej droga numer 933 dojezdzamy do Pszczyny. Zwiedzamy kilka miejsc, troche fotek i uderzamy do Biedronki na jakies picie i jedzienie.
rynek i ratusz - Pszczyna
Zamek Pszczyński - dawna rezydencja książąt Hochberg von Pless
W ciagu dnia zrobil sie juz konkretny upal. Po odpoczynku ruszamy dalej na wschod droga 933, a pozniej 949. Nastepnie na poludnie w kierunku Kęt.
Jadac coraz dalej na poludnie z kilometra na kilometr ukazuja nam się coraz ciekawsze widoki i krajobrazy :) - to znak, ze wjeżdżamy w Beskid Mały.
most na rzece Soła i widok na Beskidy
rzeka Soła i Beskidy
droga w kierunku Żywca - widok na Górę Żar
Żar (761 m n.p.m.) – szczyt w Beskidzie Andrychowskim (wschodnia część Beskidu Małego) - znajdujący się nad Jeziorem Międzybrodzkim
Jedziemy dalej na poludnie droga powiatowa numer 948 wzdloz rzeki Soły i mijamy po drodze sporej wielkości zaporę wodna.
widok na jezioro Międzybrodzkie i Beskidy
jezioro i góry !
rzeka Soła - widok z zapory wodnej
oryginalnie :)
widok na jezioro Żywieckie i Beskidy (z zapory wodnej Tresna)
widok na Górę Żar - zapora wodna Tresna
W miejscowości Czernichów zaraz za kolejna zapora wodna widzimy znak, ze pole campingowe (pod nazwa KRAN) znajduje się w odleglosci jedynych 100 metrow. No to skrecamy! Jedziemy lekkim zjazdem około 500 metrow i dalej nic. Po chwili widzimy kolejna tablice, ze zostalo nam już 100 metrow.. i rzeczywiście ukazalo się naszym oczom wielkie pole campingowe (tuz przy rzece Soła) z widokiem na super krajobrazy. Na polu było raptem kilka namiotow, wiec możemy się rozłożyć gdzie chcemy.
widok na nasze dzisiejsze pole namiotowe :)
Po ciezkiej jezdzie przez Śląsk tego nam było trzeba ! :) Szybkie zakupy w sklepie i czas na odpoczynek. Na obiad gotujemy sobie 500g makaronu, do tego jakis sos z torebki. Makaronu jest tak duzo, ze wyskakuje z garnka podczas gotowania! :D Ale mamy już na to patent.
obiad juz sie robi ! :)
mostek nad rzeką Soła - droga z pola namiotowego do 'centrum' Czernichowa
widok z mostku - rzeka Soła i Góra Żar
Po calym dniu jazdy jesteśmy dosłownie czarni jak gornicy. Szybki prysznic i przepranie brudnych rzeczy. No i czas na relaks i podziwianie super widokow ! :)
- DST 120.36km
- Czas 06:29
- VAVG 18.56km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 7 [Głębinów-Pogrzebień]
Poniedziałek, 11 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 3
Dzien 7 – 11.07.2011 poniedzialek [Głębinów-Pogrzebień]
120.36km
6:29:28h
Vsr = 18,54km/h
Temp. 27-28C
W nocy lekki deszczyk, ale od rana niewiele chmur i przebijające się slonce.
Ogolnie dzisiejszy dzien był spokojniejszy pod względem podjazdow i zjazdow od wczorajszego. Co nie oznacza, ze trasa była plaska.
jezioro Nyskie i w oddali Nysa - widok z Głębinowa
pole campingowe i przystań żeglarska nad jeziorem Nyskim - Głębinów
widok na jezioro Nyskie i Masyw Śnieżnika / Góry Złote - Głębinów
woda, gory i chmury :)
Po ogarnieciu się robimy jeszcze kilka fot i ruszamy w trase. Dzisiaj mielismy okazje zwiedzic w dosym szybkim tempie Nysę. Wiecej info - kliknij !
wieża Ziębicka z 1350 roku - wieża jest udostępniona dla zwiedzających i stanowi punkt widokowy - Nysa
kościół św. Jakuba - Nysa
kościół św. Agnieszki - Nysa
kościół św. Piotra i Pawła - Nysa
rynek miasta – widok na Dom Wagi Miejskiej i zabytkowe kamienice - Nysa
fontanna Trytona w Nysie z 1700-1701 r. i zabytkowe kamienice
Dalej jedziemy droga krajowa numer 41 w kierunku Prudnika. Dowiedzielismy się od mieszkanca Nysy, ze nie ma tam w zasadzie nic ciekawego do obejrzenia, wiec omijamy Prudnik i droga krajowna numer 40 jedziemy dalej na wschod.
pola i góry - droga krajowa numer 41 w kierunku Prudnika
W Laskowicach skrecamy na droge powiatowa numer 417 i dalej 416 w kierunku Głubczyc. Tam robimy mala przerwe i zakupy w Lidlu. Przez Kietrz dalej droga numer 416 wjezdzamy do województwa Śląskiego i docieramy do Raciborza. Wiecej info - kliknij !
kościół pw. Wniebowzięcia NMP - Racibórz
Racibórz - kula - następnym razem Ameryka Południowa ? :)
kościół pw. Świętego Ducha - Racibórz
Kolumna Matki Boskiej, tzw. Kolumna Maryjna wykonana w latach 1725-1727 przez Jana Melchiora Oesterreicha - Racibórz
Kolumna Matki Boskiej, tzw. Kolumna Maryjna wykonana w latach 1725-1727 przez Jana Melchiora Oesterreicha - Racibórz
kościół pw. św. Jakuba Starszego - Racibórz
Ogolnie miasto rozkopane ze względu na budowe/modernizacje drog. Robimy odpoczynek, zwiedzamy miasto. Na obiadokolacje kupujemy po solidnej porcji kebaba :) i zaczynamy myslec o miejscu na nocleg. Kilka kilometrow za Raciborzem dowiadujemy się, ze możemy znalesc jakies miejsce na nocleg w pobliskim kościele w Pogrzebieniu – wiecej info kliknij !
Okazuje się, ze aktualnie nie ma proboszcza i musimy poczekac, az wroci. Robi się coraz zimniej, ciemne chmury nadciągają i wieje mocny nieprzyjemny wiatr. Sadzimy, ze ksiądz zaproponuje nam miejsce w zupełnie pustym budynku seminaryjnym – dzieki czemu nie będziemy musieli rozbijac namiotu i być może skorzystamy z cieplej wody. Czekamy i czekamy. Minely już prawie 2 godziny i księdza jak nie było, tak nie ma. Sciemnia się powoli. Zauwazamy, ze na plebanii swieci się światło, wiec pukamy do drzwi po raz kolejny. No i ksiadz o dziwo jest ! ;o Wiec mowimy jaka jest sytuacja co i jak.. a ten typ jeszcze z pretensjami do nas! Ostatecznie powiedział, ze możemy się rozbic z namiotem na boisku trawiastym za kościołem – pewnie zrobiliśmy tak 2 godziny wczesniej bez czekania i pytania nawet. Wkurwilo nas to dosyc mocno, a przynajmniej mnie – chodzi o zachowanie księdza. No nie spodziewalem się czegos takiego po osobie duchownej, ale coz – bez komentarza. Na szybko już po ciemku z pomoca czolowki rozbiliśmy namiot. Jeszcze szybkie piwo i czas spac.
- DST 83.01km
- Czas 04:59
- VAVG 16.66km/h
- VMAX 63.41km/h
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 6 [Pławnica-Głębinów]
Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 3
Dzien 6 – 10.07.2011 niedziela [Pławnica-Głębinów]
83,01km
4:59:04h
Vsr = 16,65 km/h max Speed 63,41km/h
W nocy była burza, ale nie była ona powazna. Jedynie troche deszczu i poszla sobie gdzies dalej. Wstajemy rano i wita nas znowu slonce. W zasadzie nic nowego na tej wyprawie. Szybko suszymy rzeczy, a to co nie zdążyło wyschnąć wrzucamy na bagażnik. Na sniadanie od gospodarzy dostajemy ciepla herbate (po kilku dniach wyprawy smakuje wyjatkowo:)) i po kawalku ciasta! Wow! – pozytywne zaskoczenie. Dostajemy jeszcze maly prezent w postaci wizytowki. Rowerzysci na pewno mile widziani. Jeśli ktos chce skorzystac to polecam – www.agrowypoczynek.com
zbieramy sie! - gospodarstwo agroturystyczne - Pławnica
wjezdzamy.. !
.. na szczyt !
Po sniadaniu udaliśmy się w droge i kolejna rowerowa wpinaczke. Jako, ze poprzedniego dnia zjechaliśmy z gor i wjechaliśmy na Kotlinę Kłodzką, która jak wiadomo lezy w ‘dole’, to tym razem musieliśmy znow wjechac pod kolejna ‘górkę’ :) Od rana slonce już calkiem solidnie grzalo. No to ruszamy – droga powiatowa 392 w kierunku Stronia Śląskiego. Jadac przez Masyw Śnieżnika zaczynamy mozolna wspinaczke. Na początku nie wiedziałem co mnie czeka :P , ale wkrotce się dowiedziałem. Wymagajacy odcinek z licznymi serpentynami.
w drodze na przełęcz Puchaczówka
ekstremalny wypas owiec ! - w drodze na przełęcz Puchaczówka
Wjezdzam na najniższej możliwej przerzutce - jade bardzo powoli (6-8km/h). Kilka razy musze się zatrzymac i odpoczac. Leje wode z butelki prosto na glowe i kark. Koniec końców wreszcie docieramy na przełęcz Puchaczówka (897 m.n.p.m.) Tutaj wiecej info - kliknij !
wikipedia
przełęcz Puchaczówka
Kilka fotek, chwila oddechu i zjeżdżamy :) Trzeba hamowac, żeby za bardzo się nie rozpędzić. ‘TIR’ szybko nabiera prędkości, a na jakiejs serpentynie latwo można wylecieć :P Na dolnym odcinku zjazdu,przed Sienną pobijam wlasny rekord prędkości (bez dokręcania) i wynosi teraz 63,41km/h.
zjazd ! - w dole Sienna
stoki - widok z Siennej
W Stroniu Śląskim jedziemy dalej droga numer 392 i dojeżdżamy do Lądka-Zdrój. Tam robimy mala przerwe i zwiedzamy miasto.
zabytkowy kosciol - Lądek-Zdrój
barokowe i renesansowe kamieniczki oraz neorenesansowy ratusz - Lądek-Zdrój
barokowa figura wotywna na rynku dłuta Michaela Klahra - Lądek-Zdrój
Nastepnie jedziemy droga powiatowa numer 390 przez Góry Złote w kierunku Złotego Stoku. Kolejna wspinaczka i liczne serpentyny. Kawalek za Lądkiem-Zdrój dogania nas jakis szosowiec i pyta gdzie i skad jedziemy. Okazuje się ,ze jest z Poznania i od 20 lat mieszka w Lądku-Zdrój i własnie pojechal sobie machnac jakas pętelkę. Wjezdzamy razem na sama gore. 722 m.n.p.m. Szosowiec zjezdza już sam i my tez. Odcinek jest dosyc dziurawy, wiec hamujemy co chwila. Widoki super !
w drodze do Złotego Stoku przez Góry Złote
Serpentynami dojezdzamy do Złotego Stoku. Tam chwila odpoczynku, fotki i jedziemy dalej.
kosciol parafialny p.w. niepokalanego poczęcia NPM - zbudowany w latach 1875-76 w stylu neogotyckim - Złoty Stok
Po drodze zajeżdżamy do starej kopalni złota. Zwiedzamy tylko z zewnatrz - nie ma kto rowerow przypilnowac i nie mamy, az tyle czasu. Dalej jedziemy droga krajowa numer 46 na wschod – ruch duzy, ze względu na niedzielne słoneczne popoludnie. Omijamy Paczków i jezioro Otmuchowskie.
jezioro Otmuchowskie - w drodze do Otmuchowa
W miedzyczasie dokręcam imbusa w SPD, bo cos się poluzowal i nie moglem się wpiąć. Zatrzymujemy się w Otmuchowie na lody i male zwiedzanie :)
Kościół pw. św. Mikołaja i Franciszka Ksawerego w Otmuchowie
ratusz - Otmuchów
fontanna - Otmuchów
Robi się coraz pozniej, wiec myslimy już o jakims miejscu na nocleg. Chcemy skorzystac z tego, ze sa jeziora w pobliżu i rozbic się gdzies nieopodal – stad dzisiaj niewielka liczba kilometrow. Padło na Głębinów nad jeziorem Nyskim – kilka kilometrów przed Nysą. Dojechalismy na pole campingowe i za pare zlotych mogliśmy rozbic się gdzie chcemy - akurat była niedziela po poludniu, wiec ludzie się już zwijali do domow. Rowery gospodarze schowali nam do hangaru :D Widoki na krajobraz były bardzo fajne! Jeszcze piwo na dobry sen i można isc spac :)
- DST 118.71km
- Czas 07:04
- VAVG 16.80km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 5 [Krzeszów-Pławnica]
Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0
Dzien 5 – 9.07.2011 sobota [Krzeszów-Pławnica]
118.71km
7:04:37h
Vsr = 16,77km/h
Temp. 28C asfalt 40-50C
Krzeszów - wieś położona w Sudetach Środkowych, w Kotlinie Krzeszowskiej, nad rzeką Zadrną, u ujście jej lewego dopływu Cedronu na wysokości 450 - 470 m n.p.m.
Standardowo pobudka około godz. 7 rano. Zeszlej nocy wyspałem się chyba najlepiej w ciagu dotychczasowej wyprawy. Powitalo nas slonce i bezchmurne niebo. Już od rana czuc było, ze zapowiada się w ciagu dnia nieziemska patelnia.
Dzisiejszy dzien to w skrocie hardkorowe podjazdy, piekne widoki i zabytki ! :)
sloneczny poranek - ogród sióstr Elżbietanek - Krzeszów
nasz apartament i kawałek ogrodu - Krzeszów
takie cos przykolegowalo sie do mojej gumy od bagaznika :P
Na sniadanie udaliśmy się do pobliskiego sklepu spozywczego. Jako, ze w Krzeszowie znajduje się zespol opactwa cysterskiego podjechalismy na male zwiedzanie. Caly zespol jak i glowna budowla (Kościół klasztorny (bazylika mniejsza) pw. Wniebowzięcia NMP (1728-1735), zrobily na nas ogromne wrazenie - szczegolnie wnetrze, trzeba po prostu na zywo to zobaczyc. Polecam odwiedzic jak ktos będzie w okolicy! :) Przy okazji spotkaliśmy dwoch tutejszych rowerzystow z którymi wymieniliśmy kilka zdan i dowiedzieliśmy się nieco o tutejszych terenach. Wiecej info - kliknij !
zespol opactwa cysterskiego - dom opata - Krzeszów
jakas czesc zespolu opactwa cysterskiego - Krzeszów
Kościół klasztorny (bazylika mniejsza) pw. Wniebowzięcia NMP (1728-1735) - Krzeszów
Kościół klasztorny (bazylika mniejsza) pw. Wniebowzięcia NMP (1728-1735) - Krzeszów
Po krotkiej pogawędce ruszyliśmy w droge. W Mieroszowie skręciliśmy na poludnie i odcinek do Kudowy-Zdrój postanowiliśmy przejechac przez Czechy.
wjeżdzamy do Czech (Golińsk-Starostin)
trasa rowerowa - Góry Stołowe
w drodze do Kudowy Zdrój - gdzies na drodze w Czechach
rynek - Hronov
W Czechach mielismy okazje przejechac przez Góry Stołowe i podziwiac piekne krajobrazy. Na jednym z ciezszych podjazdow (około 12% nachylenia, a może i wiecej) ‘chlodnica’ mi się zagotowala i musialem zrobic kilka minut odpoczynku. Nie dziwota – około 30C w cieniu, a na podjazdach praktycznie bezwietrznie.
Niedlugo pozniej wjechaliśmy ponownie na teren Polski i chwile pozniej do Kudowy-Zdrój. Kudowa jest położona w dolinie na pograniczu Gór Stołowych i Pogórza Orlickiego na wysokości od 370 do 420 m n.p.m. nad potokiem Bystra, który poprzez rzekę Metuję wpada do Łaby (zlewisko Morza Północnego). Położenie Kudowy na południowych stokach powoduje, że ma ona klimat łagodniejszy od miejscowości położonych w Kotlinie Kłodzkiej, od której jest oddzielona Przełęczą Polskie Wrota. W pobliskiej biedronce zrobilismy male zakupy i chwile odpoczelismy. Nastepnie zwiedzamy Kudowę-Zdrój - klimatyczne miejsce. Porobilismy troche fotek i ruszamy w trase.
urzad miasta - Kudowa-Zdrój
park - Kudowa-Zdrój
centrum miasta - Kudowa-Zdrój
Okazalo się pozniej, ze czeka nas ciezki odcinek trasy (Kudowa Zdrój-Zieleniec). W zasadzie 15km ciagle pod gore ! ;o ostatnie 10km to już konkretna rowerowa wspinaczka – odcinki po 12% nachylenia i wiecej! Kilka kilometrow za Kudową-Zdrój na drodze krajowej numer 8 ponownie zagotowana woda w ‘chlodnicy’. Kilka minut przerwy i dalej w gore.
w gore i w gore ! - droga krajowa numer 8 - gdzies za Kudową-Zdrój
Po kilku kilometrach zjeżdżamy na droge powiatowa numer 389 w kierunku Zieleńca. Na ktoryms z podjazdow czuje ostry bol w kolanie, który powoduje, ze musze zejsc z roweru i poczekac kilka minut. Na szczescie na szczyt nie pozostalo daleko, wiec ostatecznie udaje mi się wygrac walke z samym soba! :) (przez kolejne dni będę walczyl z tym kolanem-cos chyba z wiązadłami albo scięgnami) Widoki meegaaa ! No i docieramy do Zieleńca, gdzie wedlug bikemap'a wjechalismy na okolo 917 m.n.p.m :) Z wikipedii mozna sie dowiedziec, ze trenuje tutaj rokrocznie polska kadra kolarzy górskich. nie dziwie sie ! :) wiecej info - kliknij !
w drodze na Zieleniec - widok z drogi powiatowej numer 389 - panorama na Góry Bystrzyckie i Kotlinę Kłodzką
w dolinie widok na Duszniki-Zdrój
widok z gory - panorama
takie znakie mile widziane :) - w przeciwnym kierunku juz nie
stoki - Zieleniec
no i zjazd ! - Zieleniec
Nastepnie zjazd i zostawiamy w tyle Zieleniec i jedziemy dalej droga lesna przez Góry Bystrzyckie. Cisza i spokoj! Jedynie my i droga przez las, a obok plynie sobie strumyk z krystalicznie czysta woda :) - to jest to ! Zjezdzamy niezły kawalek czasu, ponieważ droga jest slabej jakości i musimy ciagle hamowac, aby nie uszkodzic roweru. Po paru kilometrach dotykam z ciekawości tarcz – rozgrzane na maxa ! - az się oparzyłem ;o aauu.
leśne serpentyny - w drodze do Bystrzycy Kłodzkiej
droga przez las
w ruchu :) - nie tak latwo robic zdjecia jedna reka, a druga prowadzic 'tira' i omijac dziury :D
górski strumyk
Wkoncu dojeżdżamy do Bystrzycy Kłodzkiej. Jest już dosc pozno. Tam spotykamy się ze znajomymi Piotrka – z Andrzejem i Agą. Jako, ze byli na motorze i wracaja z urodzin, to dostajemy po kawalku grillowanej karkowki i smazonego kotleta :) - zawsze to cos cieplego do jedzenia. Po dosc szybkim spotkaniu i pozegnaniu się, jedziemy dalej szukac noclegu. Z tego wszystkiego jedynie przejazdem ‘zwiedzilismy’ Bystrzycę Kłodzką – jakos nie specjalnie spodobalo mi się to miasto. Może innym razem. Kawalek dalej w miejscowości Pławnica znajdujemy gospodarstwo agroturystyczne, wiec probujemy. Udalo się! Dostajemy kawalek trawy na rozbicie namiotu i możliwość skorzystania z lazienki. Bardzo sympatyczni gospodarze :) Po calym dniu jazdy jestem totalnie zmeczony. W ciagu dnia wypiliśmy kilka litrow płynów, dodatkowo przed snem wypijam jeszcze na szybko zimne piwo i zasypiam jak niemowlak :P
Calkowite przewyzszenie dzisiejszego dnia wyszlo calkiem imponujace:
- DST 124.70km
- Czas 06:33
- VAVG 19.04km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 4 [Łaziska-Krzeszów]
Piątek, 8 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0
Dzien 4 – 8.07.2011 piątek [Łaziska-Krzeszów]
124.70km
6:33:49h
Vsr = 18,99km/h
Temp. 28C
Kolejny dzien pelen wrazen za nami! :) Zobaczylismy wiele pieknych miejsc i widokow. Przejechalismy kolejne kilometry – nie zawsze tam gdzie zaplanowaliśmy – na przykład przygoda w Złotoryji. Dzisiejsza trasa prowadzila rowniez przez Gory Kaczawskie, co widac dobrze na wykresie ponizej - okolo 30 km non-stop w zasadzie pod gore :)
Nad ranem w namiocie zaskoczyl nas maly deszczyk, wiec szybka akcja i już mielismy rozwieszony tropik. Rano pogoda była pochmurna z przelotnymi opadami niegroźnego deszczu. Wiatr boczny i czasami mniejszy w twarz – dawal o sobie znac. Pozniej pogoda zaczela się stopniowo poprawiac.
w drodze do Złotoryji
pola, wiatraki i na horyzoncie Góry Kaczawskie
Po niedlugim czasie dojeżdżamy do Złotoryji - miasto i gmina leżące na Śląsku (Dolnym Śląsku), w południowo-zachodniej Polsce w województwie dolnośląskim, siedziba powiatu złotoryjskiego, nad rzeką Kaczawą. Jest uważane za najstarsze miasto w Polsce. Tam robimy sobie mala przerwe i zwiedzamy miasto.
zabytkowa kamienica - Złotoryja
rynek i kartonowa brama z okazji 800-lecia miasta - Złotoryja
kalendarium Złotoryji
'ukryty' kościół - Złotoryja
zabytkowe kamieniczki - okolice rynku - Złotoryja
Kościół Narodzenia NMP - Złotoryja
budynek - Złotoryja
Nastepnie wjeżdżamy na droge powiatowa numer 328. Jak się pozniej okazalo nie w tym kierunku co mielismy jechac. Zamiast na poludnie, dziwnym trafem pojechaliśmy na polnoc. Zanim się zorientowalismy, byliśmy już na wysokości wezla Chojnów w okolicy autostrady A4. Mielismy, wiec do nadrobienia około 12 kilometrow. Po ponownym przyjezdzie do Złotoryji (widac, ze bardzo spodobalo się nam to miasto :)) zatrzymaliśmy się na male zakupy w Biedronce. Po przerwie ruszyliśmy już wlasciwa droga w dobrym kierunku. Od Złotoryji zaczely się już piekne widoki.
góry coraz bliżej ! :)
Jako, ze nie byłem w gorach od 1999 roku (edit: 2001 lub 2002 rok - Karkonosze) – nie moglem się napatrzec nad tymi wspanialymi krajobrazami. Wyprzedzajac nieco kolejne relacje z wyprawy - zdradze ,ze takie krajobrazy mielismy przez kolejne dlugie dni :)
taka sobie górka
stary kościół - Świerzawa
jeden ze szczytów - Góry Kaczawskie
zbiornik przeciwpowodziowy w Kaczorowie
Dzisiejszego dnia również mielismy okazje zwiedzic Kamienną Górę. Kamienna Góra położona jest w województwie dolnośląskim w powiecie kamiennogórskim. Jest położona centralnie w Kotlinie Kamiennogórskiej, będącej częścią Bramy Lubawskiej oraz częściowo na stokach Czarnego Lasu i Gór Kruczych w Sudetach Środkowych, nad rzeką Bóbr, u ujścia jego prawego dopływu Zadrnej. Kamienna Góra jest znacznym ośrodkiem przemysłowym, handlowym i kulturalnym dla całego powiatu.
rynek - Kamienna Góra
kosciol - Kamienna Góra
ratusz - Kamienna Góra
Po wyjezdzie z miasta robilo się coraz pozniej, wiec zaczęliśmy się rozglądać już za jakims miejscem na spanie. W Kamiennej Gorze dowiedzieliśmy się u napotkanych policjantów, ze kilka kilometrow za miastem w miejscowości Krzeszów powinniśmy znalesc cos do spania. Na miejscu, po zasięgnięciu opinii u miejscowej ludności okazalo się, ze siostry Elżbietanki mogą nas przyjąć. Okazalo się to dobrym pomysłem i rzeczywiście nie odmówiły nam pomocy :)
Na kolacje zrobilismy sobie 400-500 gram makaronu zakupionego kilka kilometrow wczesniej i do tego jakis sos z torebki. Moze nie bylo to danie z cyklu gotuj z Pascalem, ale po calym dniu jazdy w trudnych warunkach smakowalo super ! :)
wykres nie uwzglednia błądzenia:
- DST 124.73km
- Czas 06:07
- VAVG 20.39km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 3 [Kosierz-Łaziska]
Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 29.07.2011 | Komentarze 1
Dzien 3 – 7.07.2011 czwartek [Kosierz-Łaziska]
124.73km
6:07:06h
Vsr = 20.38km/h
Dzisiaj kolejny słoneczny dzien na wyprawie. W sumie to chciałbym, żeby już tak slonce nie palilo. 30 stopni w cieniu w Borach Dolnoslaskich mowi samo za siebie. Jazda powiatowymi drogami była dobrym pomysłem. Duzo mniejszy ruch tirow, a momentami prawie zadnego ciezarowego auta nie spotkaliśmy!
Na początku jedziemy przez Bory Zielonogórskie – dobra droga, cisza i spokoj :) W Nowogródku Bobrzańskim chwilke pobłądziliśmy i po nastepnych kilometrach byliśmy już w Żaganiu. Calkiem ladne i klimatyczne miasto. Zdjecia może chociaż w czesci to oddadza.
kamieniczki - Żagań
The Great Escape - Żagań
kościół - Żagań
jakis urzad - Żagań
Pałac Książęcy - Żagań
wieża widokowa - Żagań
Dalsza jazda przez Bory Dolnośląskie chociaż czesciowo łagodziła panujacy dzisiaj upal. Droga powiatowa numer 296 docieramy do Iłowy, gdzie robimy sobie mala przerwe na lody :)
Jak zwykle po drodze spotkaliśmy milych ludzi, którzy zyczyli nam szerokiej i bezpiecznej drogi.
Dalej powiatowa droga numer 350 dotarlismy do miejscowości Kliczków, gdzie znajduje się bardzo ladny zamek.
Zamek Kliczków
info - Zamek Kliczków
Kilka kilometrow dalej wjechaliśmy do Bolesławca. Zatrzymalismy się na jakies jedzenie i odpoczynek. Przy okazji nie polecam pizzeri u przyjaciela czy jakos tak. Dlugie czekanie na danie – około godziny! (az dziw,ze tyle wytrzymaliśmy) – skandal, no i nie za duze porcje, ceny tez nie niskie. Zalowalismy, ze nie poszlismy na kebaba obok. Trudno. Poza tym, to rowniez bardzo ladne miasto. Ratusz z rynkiem prezentuja się super, az szkoda ze w Szczecinie nie ma chociaż podobnego.
Bolesławiec
ratusz bolesławiecki
Bolesławiec
ratusz bolesławiecki
Kilka kilometrow za Boleslawcem, we wsi Łaziska znaleźliśmy miejsce na nocleg. Gdzieś na polu, zaraz za krzakami :)
gdzies na polu, w tle stodola - nasz apartament juz rozstawiony :)
Od jutra zaczynaja się powazniejsze wzniesienia, typu Góry Kaczawskie, zatem czas spać!
- DST 120.02km
- Czas 05:56
- VAVG 20.23km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kellys Definite 2010
- Aktywność Jazda na rowerze
wyprawa po Polsce 2011 - dzień 2 [Chwarszczany-Kosierz]
Środa, 6 lipca 2011 · dodano: 29.07.2011 | Komentarze 0
Dzien 2 – 6.07.2011 środa [Chwarszczany-Kosierz]
120.02km
5:56:54h
Vsr = 20.17km/h
Temp. 28C
Zeszlej nocy nie spalem za dobrze. Być może to wina warunkow, ze nie jestem przyzwyczajony jeszcze do spania na dziko. Szczególnie pod kościołem templariuszy. Wstalismy około godz. 7, ale samo zebranie się zajęło nam ponad godzine. Po kilkunastu kilometrach dojechaliśmy do Kostrzynia, gdzie zaserwowaliśmy sobie sniadanie w Lidlu :).
sniadanie sponsorowane przez Lidl'a :)
stado mlecznych krówek - okolice miejscowosci Górzyca
Już od rana zapowiadala się bardzo goraca pogoda. Dzisiaj z Piotrkiem wypiliśmy po kilka litrow płynów. Ile dokladnie, to nie wiem. W ciagu dnia mielismy szanse ‘dostac’ niamiastke gor – jadac tak sobie przez Pojezierze Lubuskie. Kilka solidnych podjazdow w takim upale męczyło niemiłosiernie. Niestety droga krajowa numer 31, a nastepnie numer 29 obfitowala w zastraszajaca ilość tirow, które miotaly nami na lewo i prawo. (Jak się pozniej okazalo – był to najgorszy odcinek pod względem liczebności tirow podczas calej wyprawy). W Słubicach zrobilismy mala przerwe.
fontanna - centrum Słubic
Franfurt nad Odrą - widok ze strony polskiej (Słubice)
most graniczny miedzy Słubicami, a Frankfurtem nad Odrą
Przy okazji doszedlem do wniosku, ze jazda w upale z duza 1,5 litrowa butelka zamiast bidona i zatrzymywanie sie raz po raz - to malo praktyczne rozwiazanie. Wiec zaczelismy rozgladac sie za jakims sklepem rowerowym. Ostatecznie kupilem bidon we Frankfurcie nad Odra w jakims sklepie z odzywkami dla sportowcow/kulturystow za cale 5 ojro :D
i z góry ! - Pojezierze Lubuskie
Na obiad w postaci kebaba zatrzymaliśmy się w Krośnie Odrzańskim.
Krosno Odrzańskie - w dole przeplywajaca Odra i budynek Fary Maryjnej
Fara Maryjna - Krosno Odrzańskie
Kilka kilometrow za miejscowością wreszcie zjechaliśmy z głównej drogi na droge powiatowa numer 288 i poczuliśmy prawdziwa ulge. Droga rowna jak czerwone krajowe, a ruch prawie żaden :) Po drodze znaleźliśmy klimatyczne jeziorko i po calym dniu jazdy, była to prawdziwa przyjemność wskoczyc i wykapac sie w cieplym akwenie.
Kilka kilometrow dalej znaleźliśmy nocleg. Znowu miejsce święte? Wydawac by się moglo. Jednak ostatecznie rozbijamy namiot na terenie szkoly podstawowej w Kosierzu.
pierwsza wersja noclegu w Kosierzu - przy kościele
kościół w Kosierzu
Przy okazji stanowilismy nie lada atrakcje dla tutejszej grupki dzieci :) Tak tak, tez kiedys było się dzieckiem. Konczac mój napoj izotoniczny w postaci Desperadosa i ten wpis, udaje się na spanie - oby bardziej udane.